Kara czy konsekwencja? – czyli o ślepej uliczce, w którą wpada mnóstwo rodziców

kara czy konsekwencja

W artykule: Dowiedz się, dlaczego klasyczne rozróżnianie „kary” i „konsekwencji” często nie wystarcza, i jak możesz budować w domu kulturę odpowiedzialności bez strachu i bez pobłażliwości.

Myślę o tym stawianiu limitu zachowaniom – gdy dziecko sypie piaskiem, to zabieram je z piaskownicy.
Czy to nie jest jakiś rodzaj zawoalowanej kary? Czy to raczej konsekwencja jego zachowania?

To jedno z pytań, które najczęściej zadają mi moi klienci. Nadszedł więc czas, abyśmy zajęli się tym tematem.

kara czy konsekwencja

kara czy konsekwencja – oto jest pytanie

Przywołam jeszcze jeden przykład podobnych wątpliwości (napotkany w jednej z grup rodzicielskich).

Otóż jedna mama w grupie na FB zapytała o to, jak podejść do sytuacji, kiedy dziecko rozbija (specjalnie lub przypadkiem, nie ma to większego znaczenia) jakiś przedmiot wartościowy dla rodzica, np. pamiątkowy wazon.

Co w takiej sytuacji byłoby konsekwencją, a co karą? Czy na przykład powiedzenie mu, aby posprzątało lub zapłaciło z kieszonkowego jest konsekwencją? Czy raczej karą?

Post doczekał się ponad stu komentarzy. Jedna z osób napisała, że konsekwencją rozbicia wazonu jest wazon w kawałkach i ewentualnie emocje właściciela, a zapłacenie z kieszonkowego to kara (przywołuję akurat te słowa, bo zostały napisane przez osobę znaną w świecie poradnictwa rodzicielskiego).

Ktoś inny napisał jeszcze mocniej – wszystko ponad rozbity wazon to kara.

Przyznam, że mam ochotę zawołać głośne: Hola, hola! Naprawdę WSZYSTKO ponad to jest karą?

Zacznijmy więc od początku.

co to jest kara?

Sięgnijmy do definicji, żeby sprawdzić, czym w ogóle jest kara.

Sprawdźmy, czym ona jest według behawioryzmu, który jest najbardziej znany z rozpowszechnienia systemu kar i nagród.

Kara jest to bodziec wywołujący ból lub inne nieprzyjemne odczucia mający w efekcie spowodować to, że karana jednostka dostosuje się do wymogów i zależnie od sytuacji przestanie wykonywać lub znacznie ograniczy społecznie niepożądane czynności albo będzie wykonywać czynności pożądane. (za Wikipedią)

Karą są zatem działania, które mają być nieprzyjemne dla karanej osoby i mają na celu sprawić, aby przestała ona coś robić lub zaczęła coś robić, zgodnie z oczekiwaniami osoby karzącej.

Czy da się tę definicję dopasować do sytuacji z rozbitym wazonem i oczekiwaniem, że dziecko posprząta lub nawet odkupi wazon ze swojego kieszonkowego?

Wbrew temu, co powiedziałoby mnóstwo przedstawicieli nurtu RB, nie za bardzo.

Bo oczekując sprzątania, większość rodziców nie miałaby intencji, aby to sprzątanie było czymś nieprzyjemnym i zniechęcało do tłuczenia kolejnych wazonów w domu.

Oczekiwaliby sprzątania, bo… na podłodze są skorupy, które pochodzą z zachowania dziecka, a nie rodzica!

I po prostu trzeba to sprzątnąć.

Zapewne znaleźliby się i tacy, którzy mieliby właśnie taką intencję z tyłu głowy – aby sprzątanie było karą. Lub aby zapłacenie za wazon było karą.

Ale jeśli miałoby ono być po prostu zwrotem za to, co zostało zniszczone, nijak nie pasuje to do definicji kary.

czy w takim razie jest to konsekwencja?

Też niekoniecznie.

Dużo zależy od tego, co w ogóle rozumiemy przez to słowo.

Słownik Języka Polskiego mówi, że konsekwencja to po prostu następstwo, rezultat czegoś – nie ma tu ani słowa o tym, że to następstwo musi być “naturalne” i płynąć wyłącznie z naturalnych praw rządzących światem (jak to zwykle przedstawiają zwolennicy RB).

Na potrzeby tych rozważań weźmy jednak pod uwagę taką definicję:

Konsekwencja wynika z działania praw przyrody, wydarza się nawet wtedy, kiedy nikt nie widzi działania dziecka. (za Agnieszką Stein).

W takim rozumieniu oczekiwanie, by dziecko posprzątało rozbity wazon nie jest konsekwencją. To rodzic ma swoje oczekiwania, to on mówi o tym dziecku, nie ma to nic wspólnego z prawami przyrody.

Czyli konsekwencja to też nie jest.

Co zatem?

Dochodzimy do sedna – w sytuacjach rodzicielskich nie wszystkie zachowania rodzica są albo karą, (albo nagrodą) albo konsekwencją!

rodzic rozmawia z dzieckiem o jego zachowaniu w spokojny sposób

 
Dlaczego rodzice często się w tym gubią?

Myślę, że teoretycznie wszyscy to wiemy, piszą o tym również specjaliści nurtu RB, natomiast kiedy przychodzi co do czego i pochylamy się nad konkretnymi sytuacjami z życia, nagle wszystko zostaje sprowadzone do tych dwóch opcji.

I trwają długie dyskusje, które tak naprawdę do niczego nie prowadzą, a raczej wprowadzają zamieszanie.

(Właśnie dlatego w systemie rodzicielskim, który stosuję w swoim domu i o którym uczę, nie używam zbyt często słowa “konsekwencja”. Bo pociąga ono za sobą taki ogrom wątpliwości i pytań, że wolę się w to nie pchać. A tak naprawdę nie jest ono zbytnio potrzebne.)

To, co przed chwilą napisałam, jest niezmiernie ważne.

Nie musisz się zastanawiać nad tym, czy coś jest karą czy konsekwencją.

Nie musisz śledzić kolejnych wątków w grupie na FB czy szukać artykułów na ten temat.

Tak naprawdę to nie ma większego znaczenia!

To nie tutaj leży sedno sprawy.

Czym kierować się w wychowaniu – sedno sprawy

Sedno leży w tym, czy określone zachowanie rodzica będzie prowadziło do efektów, o jakie mu chodzi, czy raczej niekoniecznie:
– czy będzie budowało bliskość z dzieckiem, czy nie,
– czy pomoże mu wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie, czy nie,
– czy zachęci je do naprawienia tego, co się stało, czy nie,
– czy przyczyni się do przekazaniu mu wartości, które są według rodzica ważne, czy nie,
– czy długofalowo jest dla niego dobre, czy nie.

Przecież tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.

Na tym polega wychowanie dziecka – że stajemy się jego Przewodnikiem po życiu i przekazujemy mu to, co uważamy za najważniejsze.

No dobrze, to mamy za sobą wstęp teoretyczny.

Teraz “przyłóżmy” go do przykładów, o których napisałam na początku.

Kara czy konsekwencja – przykłady z życia

Jak to jest więc z tym wazonem?

Czy można oczekiwać, aby dziecko po sobie posprzątało (lub aby zapłaciło za to, co zniszczyło), czy raczej będzie to jednoznacznie karą?

Tak, jak napisałam, jak najbardziej mogą być sytuacje, w których będzie to karą (kiedy na przykład rodzic pod wpływem emocji rzuca nieprzyjemnym tonem:
Masz za to teraz zapłacić! Może w końcu się nauczysz, żeby bardziej uważać!

Ale jest też inny scenariusz.

Można to porównać do uczenia dzieci, że codziennie myjemy zęby. Po prostu mamy taką kulturę domu, takie oczekiwanie, że dzień w dzień te zęby myjemy. I rodzic szuka sposobów, jak pomóc wyrobić nawyk mycia zębów.

Czy to jest kara, że codziennie oczekujemy, że dziecko umyje zęby?

Oczywiście, że nie!

To jest dbanie o to, aby nauczyć je tego, co uznajemy za ważne.

Dokładnie to samo dzieje się w sprawie wazonu.

Rozbity wazon – kara czy lekcja odpowiedzialności?

Rodzic wie, że dziecko, jak każdy człowiek, potrzebuje szansy, aby naprawić w jakiś sposób to, co zepsuło (tak ogólnie funkcjonuje nasza natura – że czujemy się znacznie lepiej, kiedy możemy “zamknąć sprawę” poprzez dokonanie naprawy).

Od początku życia dziecka modeluje więc branie odpowiedzialności za swoje czyny, również te dokonywane pod wpływem emocji. Kiedy coś zepsuje, naprawia to (co może oznaczać różne działania, zależnie od sytuacji).

Zależy mu na tym, aby uczyć dziecko brania odpowiedzialności i dlatego w domu tworzy “kulturę odpowiedzialności” – ogólne oczekiwanie, że tak po prostu się zachowujemy, że kiedy coś zepsujemy, wtedy szukamy pomysłu, jak możemy to naprawić.

Tworzy również kulturę, w której wszyscy w rodzinie troszczą się o rzeczy innych osób, a kiedy ktoś zepsuje coś, co należy do innego członka rodziny, jakoś to naprawia (zależnie od sytuacji, ale niekiedy pojawia się jednoznaczne oczekiwanie, że trzeba za to zapłacić ze swoich pieniędzy).

Kiedy przychodzi co do czego, rodzic nie zmusza dziecka do naprawiania (nie krzyczy na niego, nie wymusza nic siłą, groźbą czy szantażem), ale z miłością i cierpliwością przypomina o tym, że zawsze naprawiamy to, co zepsuliśmy i że jest pewny, że dziecko znajdzie sposób, jak może to zrobić.

Jeśli trzeba, pomaga dziecku z jego emocjami. Rozmawia o tym, co takiego się stało, że dziecko zniszczyło daną rzecz.

I jednocześnie nie rezygnuje ze swojego oczekiwania.

Robi to nie dlatego, że chce je ukarać.

Ale dlatego, że uczy je brania odpowiedzialności oraz dbania o drugiego człowieka i jego rzeczy.

Piaskownica – kiedy rodzic stawia granice

Teraz jeszcze dwa słowa o piaskownicy i zabieraniu z niej dziecka, kiedy sypie w oczy innym dzieciom i nie reaguje na to, kiedy rodzic mówi, żeby przestało.

Czy zabranie dziecka z piaskownicy w takiej sytuacji jest karą?

Zgodnie z definicją – nie, nie jest (chyba, że rodzic robi to z intencją sprawienia dziecku nieprzyjemności, aby nauczyć je na przyszłość, że ma nie robić tego więcej).

Rodzic zabiera dziecko, bo z jakiegoś powodu ono samo w tej chwili NIE JEST W STANIE zachować się inaczej.

Może jest rozzłoszczone. A może rozochocone i myśli, że sypanie piasku na innych to super zabawa.

Nie potrafi się zatrzymać (a może nawet jeszcze nie rozumie, dlaczego trzeba to zrobić).

W tej sytuacji to zadanie rodzica, aby “pożyczyć” mu swoją umiejętność samokontroli i zatrzymać jego zachowanie. Zabrać w miejsce, gdzie może się uspokoić. Później ewentualnie znów spróbować do tej piaskownicy wejść. Albo i wrócić do domu, jeśli nie ma już więcej czasu (albo dziecko nie jest w stanie szybko wrócić do równowagi).

Po prostu są takie sytuacje, kiedy dziecko nie jest w stanie samo zachować się “odpowiednio”. Pod tym słowem rozumiem szereg różnych rzeczy – generalnie chodzi o to, aby zachowywać się bezpiecznie dla siebie i innych, ale też aby nie robić innym przykrości, na które nie mają ochoty albo zastosować się do zasad panujących w danym miejscu, np. być cicho w czytelni czy w kościele.

Wtedy wkracza rodzic i stawia limit zachowaniu.

Oczywiście wszystko musi być dostosowane do wieku dziecka i sytuacji (nie zachowujemy się dokładnie tak samo wobec dwulatka, jak wobec ośmiolatka).

Ale wkroczenie rodzica w takiej sytuacji nie ma nic wspólnego z karaniem.

Rodzic stawia granicę dziecku w piaskownicy

Podsumowanie – jak mądrze towarzyszyć dziecku

Podsumujmy.

1. Dyskusje o tym, czy coś jest karą czy konsekwencją w moim odczuciu często nie mają większego sensu.

2. Istnieją różne sposoby, aby uczyć dzieci tego, na czym nam zależy – nie trzeba wszystkiego rozpatrywać w kategoriach kary, nagrody czy konsekwencji.

3. Jako rodzic masz prawo (a nawet obowiązek!) podejmować ważne decyzje w Waszym domu i przekazywać dzieciom wartości, na których Ci zależy. Nie musisz tylko biernie czekać, aż dziecko samo do wszystkiego dojdzie.

Jeśli ten tekst dał Ci do myślenia i chcesz dowiedzieć się więcej o stawianiu granic i uczeniu dzieci odpowiedzialności – zapisz się na mój newsletter TUTAJ. Otrzymasz praktyczne wskazówki i materiały, które pomogą Ci wychowywać samodzielne i odpowiedzialne dziecko z poczuciem bliskości i spokoju.

Zmęczony rodzicielstwem – czego naprawdę potrzebujesz, by nie zwariować

zmęczony rodzic

W artykule: Czujesz się zmęczony rodzicielstwem? W tym artykule znajdziesz prosty sposób, by odzyskać spokój i wychowywać dzieci z radością, a nie w poczuciu presji

Ostatnio niewiele czasu spędzam w internecie, śledząc różnych specjalistów, którzy opowiadają o sprawach związanych z rodzicielstwem. Raz na jakiś czas jednak wskakuję do onlajnu, aby zobaczyć, „co tam w trawie piszczy” w tych tematach. I za każdym razem jestem zadziwiona.

Ile pojawiło się nowych kont na FB czy Instagramie, na których można śledzić informacje o tym, jak zajmować się dzieckiem.

Ile rolek na Insta tworzy się w tych tematach.

Ile karuzeli z podpowiedziami, jak reagować na różne sytuacje.

Ile bezpłatnych checklist, raportów, nagrań i PDFów jest do pobrania.

Na każdy możliwy temat.

Zmęczony rodzicielstwem rodzic scrollujący social media w poszukiwaniu porad

Zmęczony rodzicielstwem w świecie nadmiaru porad

Pomimo tego, mam poczucie, że widzę wokół siebie coraz więcej rodziców, którzy czują się w tym zagubieni. Gdzieś z tyłu głowy tłucze im się myśl, że muszą mieć wiedzę na każdy możliwy temat związany z wychowaniem. Muszą dostarczyć dziecku doświadczeń na najwyższym poziomie w każdym obszarze jego życia – edukacji, zabawie, zajęciach dodatkowych, kontaktach z rówieśnikami.

Idąc tym tropem, wyszukują wciąż nowe, rozwijające doświadczenia dla dziecka, edukacyjne zabawki, zajęcia, książki, gry, karty rozwojowe czy zabawy z rodzicem. Śledzą kilkanaście profili na FB lub Insta, z których dowiadują się:
– jak pomóc dziecku się uspokoić, kiedy targają nim emocje,
– jak z nim rozmawiać,
– jak radzić sobie z jego złością,
– jakiej muzyki najlepiej z nim słuchać czy
– jakie książki o emocjach z nim czytać…

Samo częste korzystanie z social mediów już negatywnie wpływa na samopoczucie i samoocenę – a dodatkowo sprawia, że rodzice mają poczucie, że wciąż robią ZA MAŁO. Że na pewno coś jeszcze im umyka, bez czego ich dzieci będą nieszczęśliwe.

Znasz to ze swojego podwórka?

Można inaczej. Co naprawdę pomaga, gdy jesteś zmęczony rodzicielstwem?

Mam takie marzenie, aby pomóc Ci uświadomić sobie, że wiele z tych rzeczy to fajne dodatki, niekiedy pomocne, ale często niepotrzebne (!!!), jeśli nie zbudujesz mocnych fundamentów w swoim rodzicielstwie.

Bo nie wszystkie tematy rodzicielskie są tak samo ważne i mają one pewną kolejność: jedne bazują na drugich i warto wiedzieć, od czego zacząć, czym zajmować się później, a z czego można po prostu zrezygnować.

Można podejść do rodzicielstwa inaczej.

Bez śledzenia wielu profili eksperckich w social mediach, wchodzenia na grupy rodzicielskie na FB czy przeglądania kolejnej karuzeli na Insta z 4 pomysłami na to, jak pokazać dziecku granice, nie używając słowa „nie”.

 
4 rzeczy, które zmniejszą Twoje zmęczenie i chaos w rodzicielstwie

Zamiast tego wszystkiego potrzebujesz raczej:

❤️ Nabrać pewności, że jako rodzic jesteś w domu liderem i przewodnikiem

Masz prawo podejmować decyzje dotyczące całej Waszej rodziny (z uwzględnieniem potrzeb i pragnień dzieci) i uczyć dzieci tego, co dla Ciebie ważne.

(Tak, właśnie zachęcam Cię, aby odejść od coraz bardziej rozpowszechnionego  rozumienia „podążania za dzieckiem”, według którego masz po prostu robić wszystko, czego dziecko akurat teraz chce).

❤️  Mieć jasny i prosty system, który powie Ci, na czym skoncentrować się w swoim rodzicielstwie, a co odrzucić lub zostawić na później

To on jest jak latarnia morska, która pomaga pamiętać o tym, w którym kierunku płynąć, aby dotrzeć do celu.

❤️ Otoczyć się innymi rodzicami, którzy tak jak Ty chcą się rozwijać i uczyć rodzicielstwa

To z nimi możesz dzielić się sukcesami i trudnościami. To oni pomagają nie rezygnować, kiedy robi się trudniej. Zachęcają, dopingują, świętują wspólnie z Tobą i przypominają Ci o tym, gdzie chcesz dojść, kiedy Ty sam przestajesz o tym pamiętać.

❤️  Uwierzyć, że rodzicielstwo jest jednym z najważniejszych zadań w Twoim życiu, ale że nie jest jedyną sprawą, którą powinieneś (a może raczej „powinnaś”, bo ten punkt dotyczy częściej nas, kobiet) zajmować się non stop.

Ten punkt jest niezmiernie ważny. Kiedy stawiamy rodzicielstwo w centrum naszego życia, może okazać się, że:
– w końcu nie mamy siły, aby zajmować się swoimi dziećmi tak, jak one tego potrzebują,
– zaczynamy tracić poczucie sensu wszystkiego i działamy jak roboty – bez czerpania radości życia z tego, co robimy, mechanicznie wykonując zadania, które do nas należą.

Jak odzyskać radość i przestać być zmęczonym rodzicielstwem

Co się zmieni, gdy przestaniesz chłonąć porady jak gąbka

Jeśli skupisz się na tym, co napisałam powyżej, Twoja codzienność się zmieni.

Przestaniesz czuć przymus ciągłego szukania nowych wskazówek i wiedzy, obserwowania kolejnych profili eksperckich na FB czy włączania następnej relacji na Insta, w której ktoś przy dźwiękach tanecznej muzyki przekonuje Cię, że nie musisz robić sobie wyrzutów, gdy czasem weźmiesz dziecko pod pachę i wyjdziesz z placu zabaw (bo sama będziesz to wiedzieć…).

Bo po co oglądać, jak ktoś tańczy na Insta, dając Ci rodzicielskie podpowiedzi, skoro w tym czasie możesz zatańczyć ze swoim mężem/żoną lub dziećmi?!

Style przywiązania – jak wychować dziecko na szczęśliwego dorosłego?

style przywiązania

Kiedy mama znika z oczu i przeciętne roczne dziecko zostaje samo z kimś obcym, zaczyna być niespokojne. Płacze, rozgląda się za nią, przerywa dotychczasową zabawę. Gdy jego opiekunka wraca i bierze go na ręce, on wtula się w nią i szybko uspokaja. Znów jest gotowy do zabawy. Znasz podobne sytuacje z własnego doświadczenia? Czy jest to normalne, czy raczej oznacza, że dziecko za bardzo przyzwyczaiło się do stałej obecności matki? Na to pytanie odpowiedzi udzielają style przywiązania, o których dziś przeczytasz.

style przywiązania

Najważniejsze potrzeby noworodka

Kiedy myślimy o nowo narodzonym dziecku, przychodzą nam do głowy trzy główne potrzeby: spania, jedzenia i siusiania lub robienia kupy. Czasem wydaje się, że życie maluszka skupia się tylko na sprawach fizjologicznych. Nie jest to jednak prawda.

Nieomal wszystko w noworodku jest zaprogramowane właśnie na znalezienie obiektu przywiązania. Jego słodki wygląd czy zapach skłaniają serce rodzica do niego. Jego płacz jest wołaniem o uwagę.

Dziecko rodzi się całkowicie bezradne i skazane na opiekę innych. Poszukuje kogoś, kto się nim zajmie: będzie go karmił, zapewni mu bezpieczeństwo, nauczy go, jak się odnaleźć w tym świecie. Potrzebuje lidera, który zaspokoi nie tylko potrzeby fizjologiczne, ale również przeprowadzi bezpiecznie przez wszystko, co niesie ze sobą życie.

Jako rodzic jesteś dla swojego dziecka jak Gwiazda Polarna (określenie użyte przez Gordona Neufelda w książce Hold on to your kids) – wokół Ciebie kręci się jego życie w pierwszych latach. Jesteś dla niego głównym źródłem informacji o świecie, o samym sobie i o relacjach z ludźmi. W kontakcie z Tobą odkrywa, jakie jest jego miejsce na ziemi i czy jego osoba ma jakiekolwiek znaczenie. Jego rozwój jest ściśle związany z tym, jak Ty zachowujesz się wobec niego. Jego mózg kształtuje się w odpowiedzi na Twoje działania, słowa i emocje.

  • Małe dzieci potrzebują również czuć się bezpiecznie.

Świat jest dla nich zupełnie nowym, nieznanym miejscem. Do tego jest ogromny, a one malutkie. Poczucie bezpieczeństwa w pierwszej kolejności płynie z relacji z rodzicami. To ku nim maluch zwraca się po pomoc i opiekę. Dorośli w naturalnym odruchu bronią go przed szczekającym psem czy jadącym obok samochodem. Więź i bliskość z rodzicem pozwala poczuć się spokojnie i bezpiecznie.

Jest to nie tylko proces psychologiczny, ale również fizjologiczny. Kiedy bierzesz na ręce płaczącego syna, przemawiasz do niego delikatnym głosem i przytulasz go, jego ciało uwalnia hormony, które pozwalają mu się uspokoić, a zmniejsza ilość hormonu stresu. Jego fizjologia kształtuje się w odpowiedzi na Twoje zachowanie. Stopniowo, w miarę powtarzania tego schematu, Twoje dziecko będzie w stanie samo się uspokoić, bo jego ciało będzie wiedziało, jak to zrobić. Ale tylko, jeśli najpierw doświadczy ukojenia, płynącego od Ciebie.

 

 

Style przywiązania

Małe dziecko bez słów próbuje komunikować dorosłym swoje potrzeby. Każdy płacz noworodka coś oznacza, przekazuje informację o jakiejś niezaspokojonej potrzebie. Może być głodny, zmęczony, może ma mokro w pieluszce. A może po prostu potrzebuje bliskości fizycznej rodzica.

Sposób, w jaki dorosły odpowiada na te potrzeby, decyduje o tym, jaki rodzaj więzi (przywiązania) wytworzy się pomiędzy nim a dzieckiem. Dziecko może być przywiązane w różny sposób do różnych osób. Jednak największe znaczenie dla jego rozwoju ma więź z osobą, która spędza z nim najwięcej czasu i najczęściej się nim opiekuje. Co więcej, w pierwszych miesiącach życia to bardzo ważne, aby jedna, konkretna osoba zajmowała się maluchem. Nie chodzi o to, aby mama czy tata spędzali z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie dopuszczając nikogo innego. Jednak sytuacja, kiedy co chwilę zmienia się główny opiekun dziecka jest dla jego rozwoju niezdrowa.

Aby pokazać Ci znaczenie stylu przywiązania, podam jeden przykład. John i Julie Gottman w Seattle w swoim Love Lab badali rodziny na przestrzeni 30 lat. Okazało się, że osoby, które były bezpiecznie przywiązane do rodziców jako dzieci (w wieku 2-3 lat), wchodziły w zdrowe, dające satysfakcję związki jako dorośli. Głównie dlatego, że potrafiły dobrze regulować swoje emocje.

Wiesz już, dlaczego to ważne, abyś poznała style przywiązania? Dzięki temu pomożesz swojemu dziecku tworzyć szczęśliwe związki z innymi ludźmi w przyszłości.

przywiązanie

  1. Bezpieczny styl przywiązania. 

Dziecko ma przekonanie, że odpowiesz na jego potrzeby wtedy, kiedy je wyrazi. Wie, że zapewnisz mu bezpieczeństwo, zaakceptujesz jego uczucia i pomożesz mu się uspokoić, kiedy będzie zdenerwowane.

Więź ufna kształtuje się, kiedy odpowiadasz na potrzeby dziecka w sposób adekwatny do nich i bez zbędnej zwłoki. Kiedy dziecko płacze, bierzesz je na ręce i starasz się zrozumieć, co stara Ci się przekazać. Może jest głodne lub śpiące? Może coś go boli?

Ważny jest również sposób, w jaki odpowiadasz na komunikaty malucha – bez zbędnych nerwów i napięcia, ponieważ ono wyczuwa je i odpowiada tym samym. Oczywiście, jeśli od czasu do czasu reagujesz nadmiernym wybuchem emocji, nie niszczy to Twojej relacji z dzieckiem. Chodzi o to, jakie zachowania przejawiasz zazwyczaj.

Dziecko, którym dorosły zajmuje się w ten sposób, uczy się, że jest rozumiane i że może skutecznie wywierać wpływ na otoczenie.

Taki styl przywiązania przejawia dziecko opisane na początku artykułu. Kiedy mama znika z jego oczu, odczuwa niepokój. Kiedy do niego wraca, maluch szybko się przy niej uspokaja. Nie jest to przejaw zbytniego przyzwyczajenia do bliskiej obecności matki, ale zdrowa, prawidłowa reakcja!

Kiedy takie dziecko dorasta, lepiej radzi sobie na każdym polu: w nauce, w kontaktach społecznych, w pracy. Tworzy długotrwałe związki i wychowuje swoje dzieci w sposób, który umożliwia im bezpieczne przywiązanie.

 

2. Unikający styl przywiązania. 

Dziecko unika bliskości i emocjonalnego kontaktu z rodzicem, ponieważ nauczyło się, że jego potrzeby nie są odpowiednio zaspokajane w tej relacji. W opisanej na początku sytuacji taki maluch nie protestowałby, kiedy jego mama wyszłaby z pokoju i nie przerwałby swojej zabawy, kiedy by wróciła. Jakby w ogóle nie zauważał jej obecności lub braku.

Takie zachowanie można by uznać za przejaw samodzielności. Jednak gdyby bliżej zbadać jego reakcję, okazałoby się, że jest zestresowany, a jego serce szybko bije. Po prostu nie pokazuje swoich uczuć na zewnątrz, bo po co? I tak mama na nie nie odpowiada.

Taki styl przywiązania kształtuje się, kiedy rodzic trwale nie reaguje odpowiednio na potrzeby dziecka: zwleka z działaniem (niech sobie nieco popłacze, nic mu się nie stanie) lub odpowiada na nie w sposób niewłaściwy (nie próbuje zrozumieć, o co chodzi, nie słucha dziecka, tylko robi to, co on uważa za stosowne). Komunikacja pomiędzy nimi jest pozbawiona emocji.

W życiu dorosłym osoby o unikającym stylu przywiązania mają problemy z nawiązywaniem bliskich, intymnych relacji. Wypierają swoje emocje, ponieważ są dla nich przytłaczające i nie potrafią sobie z nimi radzić. Nie reagują odpowiednio na potrzeby swoich dzieci: odrzucają je, podobnie jak same były odrzucane przez bliskich dorosłych.

 

3. Lękowy styl przywiązania 

Dziecko dorasta w ciągłej niepewności, czy rodzic będzie w stanie odpowiednio zareagować na jego potrzeby. Uczy się, że nie można polegać na więziach z innymi ludźmi, że są oni nieprzewidywalni. Zostawione na chwilę z obcą osobą głośno protestowałoby, ale po powrocie mamy długo nie mogłoby się uspokoić w jej ramionach.

Taki styl kształtuje się, kiedy rodzic wchodzi w relację z dzieckiem obciążony swoimi niepokojami i lękami, niepewny, czy będzie potrafił uspokoić płaczącą córkę lub syna. Czasem mu się to udaje, a czasem jest zupełnie przytłoczony swoimi uczuciami (które wypływają z jego niezałatwionych spraw z przeszłości).

Takie dziecko cały czas walczy o to, żeby nawiązać bliski kontakt z rodzicem – jest przylepne, często płacze i marudzi.

Jako dorośli osoby o lękowym stylu przywiązania poszukują pocieszenia w relacjach. Jednak z powodu trudności w radzeniu sobie z emocjami, tworzą związki niesatysfakcjonujące dla nich. Wciąż szukają miłości, mają tendencję do angażowania się w niebezpieczne zachowania w grupie rówieśniczej po to, by doświadczyć więzi z innymi.

 

Jak wychować bezpiecznie przywiązane dziecko?

Zanim podam kilka konkretnych wskazówek, mam dla Ciebie dobrą informację. Mózg człowieka jest bardzo plastyczny i styl przywiązania u dziecka zmienia się wraz ze zmianą zachowania rodzica. Dlatego nie musisz martwić się, jeśli popełniłaś błędy w przeszłości. Zawsze jest czas na zmianę. Jeśli Ty będziesz inaczej odnosić się do swojej pociechy, odmieni się jej styl przywiązania.

Czynnikiem kształtującym bezpieczne przywiązanie jest rodzic, który reaguje i odpowiada na potrzeby dziecka.

Ta odpowiedź powinna być dostosowana do rzeczywistych wymagań malucha, a nie taka, jaką sugerują Twoi rodzice, koleżanki czy obce osoby na ulicy.

W pierwszych miesiącach życia będzie to reakcja na potrzebę jedzenia (np. przy karmieniu piersią – będzie to karmienie na żądanie), snu, fizycznej bliskości z rodzicem czy zmiany pieluchy. Małe dziecko jest zaprogramowane do pozostawania w bliskości fizycznej z rodzicem. Dlatego noszenie dziecka czy spanie z nim w jednym łóżku nie jest niepotrzebnym przyzwyczajaniem go do bycia blisko.

Czy zatem Rodzicielstwo Bliskości jest konieczne do tego, by wychować bezpiecznie przywiązane dziecko? Czy konieczne jest noszenie dziecka, długie karmienie piersią czy spanie z nim w jednym łóżku?

Konieczne jest odpowiadanie na potrzeby i wzajemne dopasowanie się rodzica i dziecka. Rodzicielstwo Bliskości proponuje pewne praktyki, które pomagają być bliżej dziecka, a w związku z tym być bardziej wyczulonym na jego potrzeby. Jeśli maluch jest blisko Ciebie, z większym prawdopodobieństwem zobaczysz i usłyszysz, że czegoś się domaga. Jednak te praktyki nie są konieczne, jeśli bez nich nadal odpowiednio reagujesz na to, co jest dziecku niezbędne do życia.

Dlatego, jeśli z jakiegokolwiek powodu nie karmisz piersią, nie jesteś gorszą matką. Jeśli nie śpisz z dzieckiem, ale kiedy zawoła Cię w nocy idziesz do niego i pomagasz mu się uspokoić, nie jesteś gorszą matką. Jeśli nie nosisz dziecka cały dzień, ale bierzesz go na ręce, kiedy wyraźnie daje Ci znać, że tego potrzebuje, nie jesteś gorszą matką. Ważne jest to, aby odpowiadać na to, co komunikuje Ci Twoje dziecko.

Co konkretnie możesz zrobić? Odpowiedź zamyka się w angielskim skrócie 4S (termin wymyślony przez Daniela Siegela). Aby wykształciło się bezpieczne przywiązanie, dziecko powinno być:

  • zauważone (seen) – dostrzegaj jego osobę, uczucia i to, co stoi za jego zachowaniami; uważnie wchodź w interakcje, słuchaj, interesuj się nim;
  • bezpieczne (safe) – zapewnij mu poczucia bezpieczeństwa poprzez unikanie zachowań, które przerażają je lub ranią (tak działają kary, krzyk lub oglądanie rodzica, który zachowuje się w sposób nieprzewidywalny, np. kiedy jest pijany),
  • ukojone (soothed) – pomagaj w uspokojeniu się, ucz go regulować emocje (okazuj empatię, pozwalaj na okazywanie uczuć, bądź cierpliwa),
  • pewne (secure) – powyższe praktyki pozwalają dziecku wykształcić poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa, dzięki temu jest chętne i gotowe, by poznawać świat.

style przywiązania

Style przywiązania kształtują się przede wszystkim w relacji z rodzicami. Jednak inne osoby również mają na nie wpływ. Dlatego dziecko, którego rodzice nie potrafili zapewnić mu bezpiecznej więzi, nie jest skazane na nieprawidłowe związki z innymi w życiu dorosłym. Ponadto zmiana w zachowaniu rodziców pociąga za sobą zmianę w stylu przywiązania.

Pozwalaj dziecku przeżywać emocje. Bądź blisko, kiedy jest niespokojne. Zapewniaj mu poczucie bezpieczeństwa. Akceptuj go takim, jakim jest. W ten sposób dasz mu pewną i spokojną bazę, do której może wracać. Dzięki temu będzie mogło z entuzjazmem eksplorować świat i nawiązywać relacje z innymi ludźmi.

Jakie znaczenie dla Twojego macierzyństwa ma ta teoria?