fbpx

Jak mówić o swoich emocjach, aby zostać usłyszanym?

jak mówić o emocjach?

W artykule: Nie wiesz, jak mówić o emocjach? Spotykasz się ze ścianą z drugiej strony i nie masz pojęcia, co z tym zrobić? Przeczytaj artykuł.

Czy zdarzyło Ci się, że chciałeś powiedzieć komuś o tym, jak się czujesz, a zostało to odebrane jako atak na tę osobę? Albo zostało zignorowane? Albo ktoś próbował przekonać Cię, że nie, na pewno wcale tak się nie czujesz, jak to przedstawiasz?

Dlaczego tak jest? Skąd te trudności w porozumieniu? I jak to zmienić: jak mówić o swoich emocjach, aby zostać usłyszanym? 

 

Zanim przejdziemy do tematu, chcę zaznaczyć: wszystko, co piszę w moich artykułach dotyczy problemów w relacjach, a nie problemów z uzależnieniami, przemocą lub chorobami psychicznymi. Te trudności wymagają odrębnych rozwiązań. Pochodzą one z tych obszarów, nie z obszaru budowania relacji. Nie zapominaj o tym. Jeśli dotyczy Cię kwestia uzależnienia w rodzinie, przemocy lub chorób psychicznych, poszukaj wsparcia u specjalistów w tych tematach.

 

Punkt zapalny

Kilka miesięcy temu byliśmy na ślubie i weselu naszego przyjaciela. Mój mąż, Adrian był świadkiem i wspólnie zdecydowaliśmy, że weźmiemy również nasze dzieci. Szłam tam z entuzjazmem i nadzieją, że będzie nieco czasu, aby spędzić wspólnie, potańczyć z moim mężem i porozmawiać z nim. Wiedziałam, że będą z nami dzieci, więc pojawią się utrudnienia. Jednak na weselu miały być inne dzieci, więc liczyłam na to, że będą bawić się wspólnie.

Ponieważ mój mąż był świadkiem, siedzieliśmy przy stole pary młodej. Ułożenie sali spowodowało, że ten stół był oddalony od pozostałych. Od początku Adrian angażował się w różne obowiązki świadka, a ja stałam obok. I z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. 

 

jak mówić o emocjach?

Czułam się strasznie samotna…

Towarzyszyło mi narastające napięcie w ciele i wielka gula w gardle. Miałam trudności ze spojrzeniem mojemu mężowi w oczy, czując, że w każdej chwili mogą polecieć z nich łzy. Czułam się coraz bardziej samotna. Większość naszych przyjaciół przyszła jednak bez dzieci. Ja z naszymi siedziałam przy stole daleko od nich. 

W głowie pojawiały mi się różne myśli: “Po co ja tu w ogóle jestem? Gdyby mnie nie było, wyszłoby na to samo, nikt by nawet nie odczuł różnicy… A Adrian? Dla innych ma czas i uwagę, a ja muszę się narzucać, żeby ze mną porozmawiał…” 

Fakty, były takie, że mój mąż zajmował się naszymi dziećmi, jeśli tylko tego potrzebowały. Prosił mnie do tańca, uśmiechał się, zagadywał. Kiedy nasza córka Karolina, była zmęczona, chciała być na rękach głównie u mnie. Jednak Adrian bardzo starał się ją przejąć, zagadać, wziąć na ręce. Czasami się to udawało, ale ostatecznie ja ją nosiłam i tańczyłam z nią na rękach, bo już nie chciała pójść do nikogo innego.

Pomimo tego czułam jakby ścianę pomiędzy mną a innymi ludźmi, szczególnie moim mężem. Doskwierał mi smutek, żal, poczucie samotności i bycia z dala od wszystkich. Z każdą chwilą się powiększał. 

 

Gdy ogarniają Cię nieprzyjemne emocje…

Wiedziałam, że nie jest to dobry czas na rozmowę z moim mężem. Podczas takich wydarzeń, kiedy jeszcze spoczywa na nim odpowiedzialność związana z byciem świadkiem, jest mu trudno oderwać myśli i uwagę od tego, co dzieje się w danym miejscu. Byłam też pewna, że w tym momencie ja nie jestem w stanie mu o tym powiedzieć w konstruktywny sposób, a on nie będzie w stanie usłyszeć mnie pomimo kiepskiej formy komunikatu.

Niegdyś w takiej sytuacji, próbowałabym już podczas wesela powiedzieć coś Adrianowi albo zaraz po jego zakończeniu stwierdziłabym, że źle się tam czułam, bo miałam wrażenie, że zwraca uwagę na wszystkich wokół, tylko nie na mnie. 

Jaki efekt miały jednak takie komunikaty? Po moich słowach mój mąż siedział i milczał. Ja z każdą chwilą czułam, że gula w gardle rośnie coraz bardziej. Po mojej głowie krążyły myśli: “Zrób coś w końcu, powiedz coś!”. Zwykle z płaczem wychodziłam z pokoju, rzucałam się na poduszkę i szlochałam. Miałam poczucie, że on mnie nie rozumie i nie kocha. 

Tak było kiedyś w naszym małżeństwie. Takie “rozmowy” kończyły się większym nieporozumieniem i potrzebowaliśmy sporo czasu, aby wrócić do siebie.

 

jak mówić o emocjach?

Dlaczego mąż Cię nie słucha, gdy mówisz o emocjach?

Jeśli jesteś kobietą i czytasz powyższe słowa, jakie myśli rodzą się w Twojej głowie? Może: “U nas jest tak samo, nic się nie da mu powiedzieć, wszystko traktuje jako atak albo milczy!” Jeśli utożsamiasz się z tymi sytuacjami, być może nie wiesz jak mówić o emocjach. Dlatego czytaj dalej, bo mam dla Ciebie zaskakujące wieści.

Dziś wiem, że to ja sama wydobywałam z niego właśnie taką reakcję.

Nie, nie dlatego, że jemu nie da się nic powiedzieć i nie chce wiedzieć, jak się czuję. Raczej dlatego, że mój sposób mówienia stawiał go na pozycji obronnej albo wywoływał poczucie porażki. Swoimi słowami pokazywałam mu, że mnie zawiódł – a to nie jest przyjemny stan dla żadnego mężczyzny.

 

Jak poradziłam sobie w opisanej wyżej sytuacji?

Zaopiekowałam się sama sobą na tyle, na ile potrafiłam. Zaczęłam stosować znane mi sposoby na wrócenie do równowagi, jednocześnie dążąc do wzięcia odpowiedzialności za to, co się we mnie dzieje:

  • Zastanawiałam się, za co mogę być w tej chwili wdzięczna – na przykład za sam fakt bycia w tym miejscu wspólnie z całą rodziną. 
  • Zatrzymywałam się na odczuciach w moim ciele, oddychając głęboko i pozwalając im, by przeminęły.
  • Zagadywałam naszych przyjaciół, skupiając uwagę na nich i ciesząc się wspólnym czasem.

Możesz wyobrazić sobie opisywane teraz działania jako małe dawki jedzenia, które regularnie spożywasz, aby utrzymać swoje ciało w dobrym stanie. Nawet, jeśli są bardzo małe, jesteś w stanie przetrwać, chociaż czasem wiąże się to z kiepskim samopoczuciem.

Te działania pomagały na jakiś czas, później znów wracały nieprzyjemne doznania i myśli. Ten wieczór spędziłam zmagając się sama ze sobą. Spokój przeplatał się z frustracją i zniechęceniem. Ostatecznie jednak widziałam go jako czas zwycięstwa. Miałam też pewność, że przyjdzie odpowiedni moment na wyciągnięcie wniosków z tego, co się wydarzyło i rozmowę z moim mężem.

 

Jak mówić o emocjach by zostać wysłuchaną?

Następnego dnia te wydarzenia wciąż do mnie wracały. Zastanawiałam się, co takiego się wydarzyło. Skąd we mnie te doznania, myśli i emocje? Przeszłam przez proces, który opisałam w poprzednim rozdziale. Byłam gotowa na rozmowę.

Wieczorem powiedziałam mojemu mężowi:

Adrian, bardzo Cię kocham i cieszę się, że mogliśmy być razem na tym weselu.

Dziękuję, że zajmowałeś się dziećmi i tak bardzo starałeś się przejąć Karolinę, kiedy była zmęczona. Chcę, żebyś wiedział, że to dla mnie był trudny czas. Chcę się podzielić tym, co działo się u mnie, Ty nie zrobiłeś nic złego. Szłam na to wesele z oczekiwaniem, że będziemy mieć więcej czasu i uwagi dla siebie nawzajem. W sumie nawet Ci o tym jasno nie powiedziałam… A później się w tym pogubiłam: wiedziałam, że w każdej chwili dzieci mogą przyjść i było mi trudno szybko przechodzić od bycia z nimi do beztroskiego tańca z Tobą. Ty byłeś świadkiem, byliśmy daleko od reszty, inni byli bez dzieci i rozmawiali ze sobą i trudno było mi się w tym wszystkim odnaleźć.

W przyszłości bardzo by mi pomogło, gdybyś dał mi kilka minut pełnej uwagi, żebym poczuła, że jesteś tylko ze mną, że patrzysz tylko na mnie. Natomiast tak czy siak ja będę pracować nad tym, jak się czuję w podobnych sytuacjach”. 

 

To był komunikat, który mu przekazałam. Oczywiście nie brzmiał on dokładnie tak, jak teraz napisałam. Był przerywany słowami Adriana i na pewno niektóre odczucia ubrałam w inne stwierdzenia. Kiedy powiedziałam mu, co by mi pomogło, wspólnie zaczęliśmy się śmiać. Mój mąż powiedział, że przecież wiem, że to jest nierealne. On w takich sytuacjach jest jak pies, który nie wie, na czym skupić swoją uwagę i biega to tu to tam – to są jego własne słowa.  

Sens moich słów był następujący: ściana, którą czułam pomiędzy mną, a innymi, pochodziła ze mnie, a nie z tego, co robił on. On dawał mi uwagę, dobre słowa, obecność na miarę swoich aktualnych umiejętności (i wcale nie było tego mało). To ja byłam jakby za ścianą i jego działania do mnie nie docierały. 

 

Jak mówić o emocjach w sposób, który buduje Twoje małżeństwo?

W tego typu sytuacjach, kiedy nakłada się na siebie wiele różnych czynników (miejsce, duża ilość wrażeń, ludzie wokół nas), rzadko mówię mężowi o swoich emocjach na gorąco. Nie dlatego, że nie można tego robić od razu. Dlatego, że zwykle nie jestem w stanie tego zrobić w sposób, który nas do siebie zbliży.  W opisanej sytuacji potrzebowałam kilka godzin, żeby zrozumieć, co się we mnie dzieje i nie obwiniać Adriana o to, jak się czuję. 

Krótka rozmowa, którą odbyliśmy, sprawiła, że staliśmy się sobie bliżsi. On lepiej mnie zrozumiał i następnym razem będzie wiedział, co się u mnie dzieje. Ja sama lepiej rozumiem siebie i mogę spokojnie zastanowić się, czego potrzebuję, aby przeżywać takie sytuacje spokojniej. 

Nie sugeruję, że nie można mówić o emocjach od razu. Podam Ci teraz kilka wskazówek, czym warto się kierować. Dzięki temu sama zdecydujesz, kiedy wolisz to zrobić “na gorąco”, a kiedy odczekać nieco czasu. 

 

Kilka wskazówek jak mówić o emocjach

Zacytuję najpierw fragment z książki „The Ten-Second Miracle”, autorstwa Gaya Hendricksa. Jest on bardzo doświadczonym terapeutą, który już kilkadziesiąt lat pracuje w tym zawodzie i dzieli się swoim doświadczeniem w książkach i programach, które stworzył wspólnie z żoną.  

Jest tylko jeden sekret tego, by poczuć się równym z innymi ludźmi: zauważ wszystko, na co narzekasz, zarówno na głos, jak i cicho w swojej głowie i zadeklaruj pełną odpowiedzialność za obecność danej rzeczy w swoim życiu. Weź głęboki oddech i powiedz: “To ja spowodowałem pojawienie się tego.” Pójdź jeszcze dalej i zakończ bycie ofiarą, deklarując: “Mogę protestować, ile tylko chcę, ale to nie zmieni faktu, że zawsze jestem odpowiedzialny za to, w jakim kierunku podąża moje życie”.

 

Autor podkreśla, że to musi być 100% odpowiedzialności, nie 98% i nie 102%. W chwili, kiedy bierzemy więcej lub mniej, zaczynamy traktować siebie jako ofiarę albo zaczynamy być prześladowcą drugiego człowieka.

Kiedy bierzesz swoje 100% i jednocześnie zostawiasz przestrzeń dla drugiej osoby, żeby ona mogła wziąć jej 100%, wchodzisz w obszar swojej sprawczości. Wtedy możesz szukać rozwiązania dla nurtującego Cię problemu. 

Nie jesteś w stanie mądrze, szczerze i otwarcie mówić o swoich emocjach, jeżeli nie bierzesz 100% odpowiedzialności za to, co się dzieje w Tobie.

 

jak mówić o emocjach?

Co się dzieje, gdy bierzesz na siebie 100%?

W swojej książce Hendricks podkreśla, że wielu ludzi, kiedy słyszy coś takiego, odczuwa lęk. Co będzie, jeśli ja zacznę brać 100%, a inni nie? Autor odpowiada jednak, że jego kilkudziesięcioletnie doświadczenie pokazuje, że jest to jedyny sposób, żeby zainspirować innych, żeby również wzięli swoje 100%. Wiąże się z ryzykiem i rodzi obawy, ale tylko on ma szansę powodzenia. 

Nie obwinianie, wytykanie błędów, pokazywanie, co inni zrobili źle. One nie inspirują, mogą jedynie skłonić kogoś do chwilowego podporządkowania się.

Kiedy byliśmy na weselu to ja czułam smutek, żal i samotność. To było moje doświadczenie i to ja zrobiłam mnóstwo rzeczy, żeby się we mnie pojawiło. Oczywiście, że moje “wywoływanie” tego doświadczenia było nieświadome. Pochodziło z mechanizmów, których używam, żeby zaspokajać potrzeby czy wzorców skupiania uwagi. Mój mąż dawał to, co był w wtedy w stanie dać. Gdybym była gotowa, żeby to przyjąć, mogłabym poczuć miłość i bliskość z nim. 

 

„To ja tworzę wszystkie swoje emocje, czy jest to smutek, złość, strach czy radość.” 

To jeszcze jeden cytat z Hendricksa. Dlatego pierwszym krokiem w mówieniu komuś o swoich emocjach jest wzięcie 100% odpowiedzialności za to, co czujesz i czego doświadczasz.

 

Jak mówić o emocjach, by wziąć na siebie 100% odpowiedzialności?

Jest to jeden z powodów, dla których często mówię o swoich emocjach później, już po zakończeniu trudnej dla mnie sytuacji. Kiedy wiem, że nie umiałabym powiedzieć, co czuję, biorąc 100% odpowiedzialności za to, wolę nic nie powiedzieć. Zawsze jednak wykorzystuję ten czas na to, aby zaopiekować się sobą. Korzystam ze wsparcia innych osób. Reguluję swoje emocje. Przygotowuję się do rozmowy. 

Nie, nie zamiatam problemów pod dywan, nie ukrywam tego, co się we mnie dzieje i nie udaję, że wszystko jest ok. Raczej wykorzystuję moje umiejętności, aby naprawdę wyrazić siebie w sposób, który nas zbliży do siebie, zamiast nas oddalić. Nie myl jednego z drugim: powstrzymanie się od mówienia w niektórych sytuacjach nie oznacza udawania, rezygnowania czy podporządkowania się. To byłoby budowanie małżeństwa na rozbitym szkle, a do tego nigdy nie będę Cię zachęcać.

W opisanym wypadku to świadoma decyzja, by przygotować się do tego, co przede mną.

Później, kiedy wrócę do siebie i jestem gotowa wziąć odpowiedzialność, zaczynam mówić. Ale ten pierwszy krok jest fundamentem, na którym opiera się wszystko.

 

Powyższy artykuł to fragment e-booka „Jak sobie radzić, kiedy emocje przejmują kontrolę?”. Jeśli chcesz go przeczytać, aby poznać cały proces mówienia o swoich emocjach, wszystkie informacje znajdziesz tutaj (KLIKNIJ). 

Jak jedna osoba może zmienić dynamikę relacji? – część 1.

praca nad związkiem

To pytanie przewija się przez moją pracę w różnych wersjach.

Przecież związek to dwie osoby. Muszą pracować obie, żeby był udany.

Co to za bzdury?! Co, ja sama mam „ciągnąć” nasz związek? A on?!

Jak niby jedna osoba może zmienić związek? Przecież to są dwie osoby! Jak tylko jedna będzie dawać, to druga nie będzie miała ochoty robić nic.

praca nad związkiem

Przyznam się Wam, że ja też zadawałam takie pytania. Pięć lat temu, kiedy czułam się nierozumiana przez mojego męża, próbowałam wciągnąć go na siłę w zmiany, bo to przecież jego zachowanie powodowało większość problemów w naszym małżeństwie (tak wtedy myślałam). I byłam przekonana, że to oboje musimy razem coś zrobić.

Zresztą, kto nie ma w sobie takich myśli?! Wszędzie wokół słyszymy: Muszą pracować oboje!, Jak tylko jedna osoba chce zmian, to nic z tego nie będzie!Związek tworzą dwie osoby, więc obie muszą wkładać po równo. Takie jest powszechne przekonanie na ten temat.

Wszystko zaczyna się od zmiany spojrzenia i uświadomienia sobie, że nawet, kiedy pracujemy razem, to i tak każdy z nas pracuje sam nad sobą, a nie nad drugą osobą. W tym, co często nazwa się wspólną pracą tkwi pewne niebezpieczeństwo: obie osoby mogą ciągle sprawdzać, czy druga strona już coś u siebie zmieniła i nie brać odpowiedzialności za swoją część. Terapia par przyniesie efekt tylko wtedy, jeśli obie osoby podejmą własną pracę nad swoim stylem odnoszenia się do drugiej osoby.

Dlaczego więc nie zacząć pracować nad sobą nawet, jeśli w tej chwili Twój mąż nie wykazuje do tego ochoty?

 

Chcę zatem rozwiać różne wątpliwości. Jeśli Ty również msz sceptyczny stosunek do tej pracy nad sobą, ten tekst jest dla Ciebie.

 

1.Obie strony muszą pracować, aby odmienić relację.

I tak, i nie.

To, jak wygląda Twoja relacja z drugą osobą (dowolną) zależy od codziennych, konkretnych sytuacji, kiedy wchodzisz w kontakt z tą osobą. Ona coś robi, Ty reagujesz, ona później reaguje na Twoje zachowanie itd. Twoje działanie (słowa, gesty, mimika twarzy itd.) jest zapalnikiem (ang. triggerdo określonej reakcji drugiej osoby.

Zmiany w relacjach następują w momencie, kiedy wprowadzane są drobne zmiany w konkretnych reakcjach na działanie drugiej osoby. Kiedy zareagujesz inaczej niż do tej pory na jakieś zachowanie męża, wprowadzasz drobną zmianę. Kiedy utrwalasz swoją nową reakcję, zmiany są coraz większe. Dlatego wystarczy Twoja zmiana, by zmienić całą relację.

Co więcej, moment, w którym zaczynasz wymagać zmiany od drugiej osoby tylko dlatego, że Ty jej chcesz, zwykle powoduje opór i sprzeciw u tej osoby. Tak działamy jako ludzie – kiedy ktoś próbuje nas kontrolować i do czegoś zmuszać, stajemy okoniem. Jeśli więc przyjmiesz postawę – Ty też, mężu, MUSISZ coś zrobić, aby było nam lepiej, z dużym prawdopodobieństwem możesz spodziewać się sprzeciwu.

 

 

2. Takie myślenie oznacza, że ja biorę na siebie odpowiedzialność za cały związek, a on nie robi nic.

Bierzesz odpowiedzialność za to, co Ty wnosisz w związek, nie za to, co on wnosi. Tylko on może wziąć odpowiedzialność za swoją część.

Odpowiedzialność rodzi odpowiedzialność. Nie osiągniesz jej przez obwinianie drugiej osoby i próby kontrolowania tego, w jaki sposób się zmieni. Jeśli więc chcesz zobaczyć, jak Twój mąż bierze się za swój kawałek pracy, Ty weź się za swój.

 

3. Czyli ja mam brać wszystko na siebie? Sama mam zajmować się domem, dziećmi, odpowiadać na jego zachcianki, a on sobie będzie siedział przy komputerze?

Dawanie swojego 100% nie oznacza wykonywania 100% obowiązków rodzinnych. Ta praca nad sobą dotyczy Twojego sposobu odnoszenia się do siebie i innych, a nie podziału obowiązków. Paca składa się z dwóch głównych elementów:

  • odkrycie i przepracowanie swoich zapalników (ang. trigger) po to, by inaczej przyjmować trudne sytuacje – w miejsce wyuczonej, pierwszej reakcji (ang. react) wprowadzić intencjonalną odpowiedź (ang. respond) na zachowanie drugiej osoby,
  • wprowadzenie zachowań, które wydobywają z drugiej osoby reakcję pochodzącą z najlepszej wersji tej osoby. Zamiast być zapalnikiem do reakcji obronnej, unikania, ataku lub innego zachowania, którego nie chcesz, możesz być zapalnikiem do otwartości, kontaktu, zrozumienia, dawania wsparcia itd. Te narzędzia są oparte o psychologiczną wiedzę nt. funkcjonowania człowieka oraz różnic między kobietą a mężczyzną (uwierz mi, te różnice międzypłciowe mają tu ogromne znaczenie!).

praca nad związkiem

4. Takie metody prowadzą tylko do poprawienia nastroju w relacji, a nie do realnej zmiany w sytuacjach kryzysowych. Zapewne mąż nadal będzie się lenił i nic nie wnosił do związku.

Takie stwierdzenie usłyszałam od osób, które poznały kilka narzędzi, od których zwykle rozpoczyna się pracę i na tym się zatrzymały.

Tak, zwykle zmiany w relacji rozpoczyna się od działań, które skutkują poprawą nastrojów. Ocieplają związek. To narzędzia, które pozwalają włożyć nieco do banku dobrej woli – pokazujesz mężowi, że naprawdę Ci na nim zależy, że chcesz jego dobra i chcesz tworzyć z nim nierozerwalny team. Wtedy otwiera się przestrzeń i gotowość do dalszych zmian.

Wiele kobiet mówi: Ale przecież ja non stop coś robiłam, żeby poprawić sytuację! To on nie chciał. Mam dawać jeszcze więcej?!

Owszem, kobiety często próbują coś zmienić w relacji, tylko robią to w niewłaściwy sposób. Na przykład myślą, że jeśli będą w milczeniu wykonywać wszystkie prace w domu, on w końcu to zauważy i doceni. Albo próbują dogłębnie przegadywać z nim KAŻDĄ emocję i doświadczenie. Nieświadomie powodują, że mąż coraz mniej czuje się rozumiany, coraz mniej ma ochotę być z nią w jednym teamie.

Narzędzia, które proponuję, prowadzą do realnego poprawienia samopoczucia obu stron w związku, a to z kolei sprawia, że pojawia się szansa na przepracowanie bardziej skomplikowanych sytuacji. Wtedy potrzebujesz już nowych narzędzi. Jeśli te, które poznałaś wcześniej, nie pozwalają Ci rozwiązać kolejnych problemów, to nie znak, że z tą metodologią jest coś nie tak, ale że potrzebujesz wejść na kolejny stopień, nauczyć się czegoś nowego. Jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz – to jest ogólna zasada, która obowiązuje w większości dziedzin naszego życia. Również w relacjach.

Wyobraź sobie, że rozpoczynasz naukę gry w tenisa. W krótkim czasie dość dobrze opanowujesz odbijanie lekkich piłek. Kiedy jednak ktoś ścina piłkę z dużą siłą, nie jesteś w stanie sobie z nią poradzić. Czy to oznacza, że Twój wcześniejszy sposób odbijania był niewłaściwy lub coś jest nie tak z całą metodologią uczenia Cię gry w tenisa?

Nie!

Po prostu nauka to proces – zdobywasz kolejne umiejętności, które pozwalają Ci radzić sobie z nowymi wyzwaniami. Nie ma możliwości, abyś pierwszego dnia nauki gry w tenisa od razu umiała odbierać najtrudniejsze piłki.

Tak samo jest w relacjach. Skomplikowane sytuacje rozwiązuje się krok po kroku, a nie poprzez jedno działanie. Tworzenie relacji, o jakiej marzysz, to nie kwestia wprowadzenia jednego narzędzia, jednej zmiany i denerwowania się, że to nie działa.

Czasem jest też tak, że wejście na drogę pracy nad sobą poprowadzi Cię do decyzji o podjęciu terapii indywidualnej. Możesz uznać, że to konieczny sposób na rozprawienie się z tym, co dzieje się w Twoim wnętrzu, a co uniemożliwia Ci tworzenie szczęśliwej relacji.

 

Ze względu na dużą ilość pytań, na które chciałam odpowiedzieć, podzieliłam artykuł na dwie części. Drugą część możesz przeczytać tutaj.

Jak jedna osoba może zmienić dynamikę relacji? – część 2.

praca nad relacjami

Jeśli nie widziałaś pierwszej części tego artykułu, znajdziesz ją tutaj.

Odpowiadam w nim na częste wątpliwości co do tego, jak jedna osoba może odmienić całą relację.

praca nad relacjami

5. Niezdrowe dla relacji jest tylko potakiwanie i wyręczanie męża. Ja wolę wymagać poszanowania moich granic.

Oczywiście, że jest niezdrowe! Podobnie jak bycie ciągle miłą, chodzenie na paluszkach wokół męża, byleby tylko nie wywołać jakiejś burzy i obciążanie wszystkim samej siebie w imię ratowania związku.

Dlatego ja tego nie uczę.

Takie zachowania prowadzą do stopniowego rozpadu związku, negatywne sytuacje tylko się pogłębiają. Narzędzia, których uczę, pozwalają tak budować relację, by Twoje gorsze dni, spadek energii i motywacji, czy wkurzające zachowanie spotkało się z jego zrozumieniem i wsparciem.

Jakim cudem, jeśli to tylko Ty pracujesz?

To Ty uczysz się narzędzi. Ale dzięki nim możesz wydobyć to, co najlepsze z Twojego męża, możesz też pomóc mu nauczyć się, jak Cię wspierać.

A co do wymagania, aby drugi człowiek szanował moje granice… Wszystko zależy od tego, jak to rozumiesz. Mówienie komuś Wymagam dla siebie szacunku!  czy Masz przestać tak do mnie mówić! w większości przypadków spotka się z oporem. Może i czasem zadziała, ale nie będzie czynnikiem, który będzie budować relację.

W mojej pracy uczę kobiety mówić o swoich granicach i robić to w sposób, który nie prowadzi do walki, a raczej do dalszego budowania związku i bliskości. Tworzenie małżeństwa poprzez stawianie warunków mężowi nie jest dobrym pomysłem. Co nie oznacza, że nie możesz jasno określać, jakie są standardy Twojego życia, których będziesz się trzymać.

Stawianie warunków i wymaganie, by druga osoba zmieniła swoje zachowanie, bo Ty tak chcesz – nie.

Określanie standardów dla swojego życia, na których Ci zależy i których będziesz się trzymać i komunikowanie ich w sposób, które służy budowaniu relacji – tak.

 

6. Co da moja praca, jeśli problem leży po jego stronie?

Tutaj sytuacja jest bardzo skomplikowana, chociaż osoby, które zadają to pytanie myślą, że jest prosta –  on zachowuje się beznadziejnie, więc to on niech pracuje, ja nie mam z tym nic wspólnego.

Wyobraź sobie taki obrazek.

Cały dzień jesteś z dziećmi w domu. W międzyczasie próbujesz coś sprzątnąć, ugotować, zrobić pranie. Bawisz się z dziećmi, słuchasz ich kłótni, przewijasz, karmisz i czytasz książeczki. Późnym popołudniem wraca Twój mąż. Prawie nic do Ciebie nie mówiąc, przebiera się, je obiad i siada do komputera. Kiedy mówisz do niego: Pobawisz się z synem?, on odpowiada: Nie chce mi się…

Co myślisz?

To przecież w nim tkwi problem, to on powinien się zmienić i pracować nad sobą!

Opisy takich i podobnych sytuacji często pojawiają się na mojej grupie na facebooku. Osoby, które nie znają mojej metodologii, oceniają sytuację tak, jak napisałam powyżej. Oburzają się, kiedy podpowiadam, co ona może zrobić, by odmienić sytuację w domu – bo przecież to na pewno w nim tkwi problem.

Tymczasem może być różnie.

Po przeczytaniu opisu jednej sytuacji z życia małżeństwa (do tego podanej wyłącznie z perspektywy kobiety, opis mężczyzny na pewno byłby inny) nie jesteś w stanie określić, co doprowadziło do tej jednej, konkretnej sytuacji. Owszem, jego zachowanie jest raniące i niewspierające, ale skąd ono się wzięło? Może to ona każdego dnia zachowuje się tak, że on nie ma żadnej ochoty spędzać z nią czasu? Może jest tak bardzo zestresowany w sposób ciągły jej działaniami, że pozostaje mu ucieczka przed komputer?

Oczywiście czasem jest też tak, że mężczyzna już wchodząc w małżeństwo nie jest do niego dobrze przygotowany (kobieta również). Nie ma zbyt wielu umiejętności komunikacyjnych, umiejętności zrozumienia kobiety, wspierania jej. Ta jedna sytuacja może wynikać właśnie z tego. Czy wtedy kobieta jest już na przegranej pozycji, bo wyszła za kogoś, kto jest niedojrzały i nie wie, co oznacza dorosły związek?

W tradycyjnym myśleniu o związku, w takiej sytuacji kobieta nie może nic zrobić. Wszystko spoczywa na nim – to w nim jest problem, więc to on powinien się zmienić. Ona może tylko prosić, wymagać, wymuszać, stawiać warunki… I wiele kobiet tak robi. I doświadcza porażki. Pozostają tak naprawdę bezradne.

Moja praca daje nadzieję na wyjście z tej sytuacji, nawet, jeśli w tej chwili on nie widzi żadnego problemu w swoim zachowaniu. Kobieta nie musi bezczynnie czekać na cudowną przemianę, ale może ją zainspirować swoim zachowaniem.

praca nad relacjami

7. Ale przecież moja praca nie zmieni jego niewłaściwych zachowań! Jeśli np. ma problemy z kontrolowaniem złości, co z tego, że ja będę pracować? To on musi to przerobić sam u siebie!

Tak, nie jesteś w stanie wykonać tej części pracy, która leży po stronie męża. Jego brak regulowania emocji jest JEGO, nie Twoja. To on musi nabyć odpowiednie umiejętności, by zacząć zachowywać się inaczej.

Co więc ma do tego Twoja praca?

Po pierwsze: jeśli sama uczysz się regulować swoje emocje, modelujesz określone zachowania – to jeden z najlepszych sposobów, przez które uczymy się od innych ludzi. Twój mąż może uczyć się przez obserwację Ciebie.

Po drugie: określone narzędzia pomogą Ci reagować w konkretnych, nerwowych sytuacjach w sposób, który pomoże mu te emocje regulować i wydobędzie zarówno z niego, jak i z Ciebie to, co najlepsze. W ten sposób tworzą się w jego mózgu nowe połączenia neuronalne i dzięki temu będzie mu łatwiej uspokajać się w kolejnych sytuacjach.

Po trzecie: Twoje działania mogą ocieplić atmosferę między Wami, a dzięki temu otworzyć drogę do rozmów na ten temat.

Po czwarte: nabędziesz umiejętności rozmawiania w taki sposób, by zachęcić go, by wyszedł naprzeciw Twoim prośbom o zmiany.

Po piąte: nauczysz się jasno określać, jakie są Twoje standardy, w których chcesz żyć (pokazywać swoje granice w sposób, który buduje związek, a nie wywołuje walkę) – np. sposób, w jaki chcesz prowadzić rozmowy z nim.

Tak, to on jest odpowiedzialny za swoje zachowanie i swoją część pracy. Natomiast Twoje zachowanie może zainspirować zmianę u niego, podpowiedzieć mu konkretne rozwiązania lub doprowadzić do rozmowy, w której poszukacie sposobów na wprowadzenie zmian. Bez Twojego przygotowania, może nie dojść do tego wszystkiego. Uwierz mi, że większość narzędzi, których uczę, nie jest dla nas intuicyjna i nie mamy ich we krwi, wchodząc w małżeństwo. Trzeba się tego nauczyć.

 

8. Czy to ZAWSZE działa? Czy on zawsze się zmienia pod wpływem mojej pracy?

Pytanie zakłada, że celem tej pracy jest zmiana w nim. Otóż celem jest zmiana dynamiki relacji, a nie zmiana drugiej osoby.

Chodzi więc o to, że swoją pracą i nowymi umiejętnościami wprowadzasz w ruch machinę zmian. Możesz to zacząć robić w dowolnym momencie Waszego małżeństwa, niezależnie od tego, jak blisko lub daleko od siebie jesteście. Możesz do końca życia uczyć się nowych umiejętności, a dzięki temu wciąż inspirować nowe zmiany.

Czy to zawsze działa?

Tak, dynamika relacji zmienia się zawsze, kiedy zmienia się jedna osoba z tej relacji. Czy to oznacza, że znikną wszystkie problemy w związku? W większości przypadków stopniowo będzie ich coraz mniej i mniej. Ale czasem może być tak, że u Twojego męża wewnętrzne problemy są tak głęboko zakorzenione, że konieczna będzie pomoc specjalistów. Ty jako najbliższa mu osoba możesz mieć duży wpływ na to, czy będzie chciał jej szukać..

 

Jak więc jedna osoba może odmienić całą relację?

Ucząc się umiejętności, które pozwalają w nowy, inny niż do tej pory sposób odpowiadać na zachowanie drugiej osoby w konkretnych sytuacjach. W ten sposób następuje powolna transformacja relacji. Nie musisz więc czekać na czas, kiedy zaczniecie działać razem, dbać o związek razem. Bo on, z różnych powodów, może nigdy nie nadejść.

Czy budujesz swoje małżeństwo na rozbitym szkle?

W artykule: Nie jest łatwo zbudować fundament związku, który sprawi, że będziecie stanowić zgrany team, którego nic nie zdoła rozdzielić. Sprawdź, jak to zrobić.

Znowu mają jakiś mecz?! Nienawidzę tej ich piłki nożnej!

Ta myśl przemknęła przez jej głowę w piątkowy poranek. Jej mąż oznajmił, że w sobotę rano wyrusza z synem na mecz do odległej o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości. To był już ich trzeci wyjazd weekendowy w tym miesiącu. A to znaczyło, że ona znów zostanie sama w domu.

Poczuła, jak przyspiesza jej tętno i zaciskają się zęby. Miała tego dość. Od kiedy syn rozpoczął trenowanie piłki nożnej, nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie jako rodzina. Dwa razy w tygodniu treningi i mecz prawie w każdy weekend. Mąż jeździł nieomal zawsze z synem. Ona zostawała sama.

Czuła żal do nich obu. Czy nie chcieliby spędzić nieco więcej czasu razem? Jak mogą zostawiać ją samą? Kiedy ona próbuje powiedzieć im, że za dużo czasu poświęcają na piłkę, oni jej mówią, żeby przestała marudzić. Dom na jej głowie, sprzątanie, pranie, gotowanie, a oni sobie grają i się bawią!

Czy nikt w tej rodzinie nie liczy się z jej zdaniem i jej potrzebami?!

fundament związku

Czyja to wina?

Kiedy jesteś w samym centrum nieprzyjemnych dla Ciebie wydarzeń, łatwo jest skupić się tylko i wyłącznie na swoich bolesnych odczuciach.

W takiej sytuacji możesz mieć tendencję do obwiniania męża o to, że przez niego przeżywasz to, co przeżywasz. Możesz wściekać się na to, że Cię nie słucha / nie szanuje / nie rozumie / nie troszczy się o Ciebie. Widzisz tylko tu i teraz – czujesz złość, zmęczenie czy frustrację i jesteś przekonana, że to zachowanie drugiej osoby doprowadziło do tego, że znaleźliście się w takiej sytuacji.

Tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana.

To, jak wygląda Wasze aktualne życie małżeńskie i rodzinne zależy od działań nie tylko Twojego męża, ale również Twoich.

To Wasze przeszłe decyzje doprowadziły Was tutaj, gdzie dzisiaj jesteście. Decyzje zarówno świadome, jak i te zupełnie nieuświadomione, automatyczne, wynikające z utartych schematów reagowania. Decyzje zarówno Twojego męża, jak i Twoje.

 

Fundament związku – czy chodzicie po potłuczonym szkle?

Chcę Ci dziś zaproponować, abyś spojrzała na Waszą codzienność przez pryzmat narzędzia Brick or glass (cegła lub szkło), którego autorką jest Stacey Martino.

Wyobraź sobie, że sięgasz do szafki, w której znajdują się dwie rzeczy: torba pełna kolorowych, pięknych, błyszczących, ale rozbitych szkieł i leżące obok cegły. Którą z nich wybierzesz do przygotowania podłogi, po której będziecie chodzić w Waszym związku? Możesz wziąć albo kolorowe szkło i rozsypać je na ziemi, albo stare, podniszczone i ciężkie cegły i ułożyć je jedna obok drugiej, tworząc niezbyt ładne, ale solidne podłoże.

Za każdym razem, kiedy doświadczasz jakiejś nieprzyjemnej emocji lub masz jakąś negatywną myśl dotyczącą swojego męża, masz wybór. Możesz sięgnąć albo po kolorowe, błyszczące, rozbite szkło albo po stare i ciężkie cegły.

Co w praktyce oznacza każde z tych zachowań?

Kiedy robisz wszystko, by uniknąć tej nieprzyjemnej myśli lub uczucia (udajesz, że ich nie ma, dusisz je w sobie, unikasz tego tematu w kontakcie z mężem lub wyrzucasz z siebie frustrację, prowokując kłótnie i spięcia na dany temat), wtedy wybierasz szkło i sypiesz je na ziemię, po której chodzicie. Kiedy zbierasz się na odwagę i spokojnie, z otwartością, zrozumieniem i współczuciem podejmujesz ten temat w rozmowie z mężem, sięgasz po cegły i tworzysz solidny fundament związku.

Ile zatem rozbitych szkieł leży na Waszej podłodze? Po czym codziennie chodzicie w Waszym małżeństwie?

 

Powracające spięcia to tylko symptom

Pisałam kiedyś o tym, że rozmowa nie zawsze jest pierwszym działaniem, które należy podejmować w kryzysie. Nie oznacza to jednak, że masz unikać rozmów na trudne tematy. O nie. W ten sposób garściami rozsypujesz potłuczone szkło wokół siebie. Może i jest ono ładne i kolorowe (bo wygodnie jest w danej chwili unikać trudnego, emocjonującego tematu), ale co się dzieje później? Otóż okazuje się, że Wasze małżeństwo składa się nieomal z samych rozbitych szkieł! Gdzie się nie obrócisz, tam napotykasz na ostre, kłujące odłamki. To one stanowią fundament związku.

Przyjrzyj się teraz Waszej codzienności. Przypomnij sobie obszary Waszego życia, które podnoszą Ci ciśnienie. Pomyśl o sferach Waszego małżeństwa, w których czujesz się ciągle sfrustrowana, zmęczona, nierozumiana… Przywołaj te sytuacje, o których myślisz, że ten problem to wina Twojego męża, że on powinien zachowywać się inaczej.

Może wciąż kłócicie się o to, jak dzielić się obowiązkami w domu.

Może macie spięcia w temacie wychowywania dzieci.

Może wkurzasz się tym, ile Twój mąż wydaje pieniędzy (lub jak bardzo oszczędza). Albo tym, ile pracuje (lub tym, że jest za mało przedsiębiorczy i decyzyjny).

Może każdy poranek to dla Was rodzinny kataklizm i źródło wiecznego stresu.

Jakie obszary i tematy to w Waszym domu wciąż powracające problemy?

fundament związku

Jeśli już je znalazłaś, przyjrzyj się im, używając narzędzia Brick or glass. Czy przypadkiem w tych obszarach nie stąpacie po potłuczonych szkłach? Z dużą dozą pewności mogę Ci napisać, że tak właśnie jest. Ogromna część Twoich dzisiejszych trudności to efekt tego, że Ty lub Twój mąż w przeszłości unikaliście poruszania tematów, które były dla Was drażliwe, nieprzyjemne i trudne.

Ponieważ nie doszło do rozmowy na dany temat, każde z Was ma w głowie swoją własną wizję tego, jak powinien funkcjonować dany obszar życia. Ty nie rozumiesz, czego chce i potrzebuje on, a on nie rozumie Ciebie. Nie stworzyliście wspólnej wizji. Ciągle próbujecie przeciągnąć linę na swoją stronę, a każdy jest przekonany, że to jego działanie jest tym słusznym.

Taki stan może dotyczyć każdego obszaru Waszego życia, bo wszystkie sprawy wymagają odrębnych, budujących fundamenty związku rozmów. Chodzi zarówno o wielkie tematy, takie jak wychowanie dzieci czy stosunek do pracy, jak i drobne sprawy, np. to, jak wygląda w Waszym domu proces pakowania się na wakacyjny wyjazd. Jeśli nie było budujących rozmów, a te tematy wciąż wracają i budzą napięcie czy prowadzą do kłótni, to znak, że depczecie po szkłach i boleśnie ranicie swoje nogi.

 

Nie ignoruj pierwszych znaków

Wróćmy do opisanej na początku historii. Chcę Ci zobrazować, o co w tym wszystkim chodzi.

Bohaterka tej opowieści pierwszy raz usłyszała o treningach piłki nożnej kilka miesięcy temu. Po dwóch tygodniach pojawiła się u niej pierwsza myśl, że zajmują one dość dużo czasu. Myśl przyszła i odeszła – mijały kolejne dni. Mniej więcej raz w tygodniu następowały spięcia związane z tym tematem: raz ojciec z synem spóźnili się po treningu na obiad, bo zostali nieco dłużej na boisku, innym razem była kłótnia o to, że nie mają kiedy wybrać się razem do kina, chociaż mówili o tym od długiego czasu. U bohaterki rodził się żal i zaczynała myśleć, że została zepchnięta na ostatnie miejsce w życiu rodzinnym. Rosła w niej złość i frustracja – aż do dnia, w którym pomyślała, że nienawidzi tej ich piłki.

Przez te kilka miesięcy u niej pojawiło się mnóstwo nieprzyjemnych emocji i myśli związanych z tym tematem. Miała więc dużą ilość sytuacji, w których dokonywała wyboru: czy sięgnie po potłuczone szkła, czy stare cegły. Za każdym razem brała torbę ze szkłem i rozsypywała je wokół siebie. Z każdym kolejnym dniem tych szkieł było coraz więcej: oboje czuli, że temat piłki nożnej i treningów rodzi coraz więcej napięcia i niechęci. Gdziekolwiek chcieli postawić stopę, natrafiali na raniące odłamki. Coraz trudniej było ugryźć ten temat w sposób, który przyniósłby jakąś zmianę.

Rozumiesz już?

To, gdzie dziś jesteście w swoim wspólnym życiu, to efekt decyzji i zachowań zarówno Twoich, jak i męża. To nie jest jego wina, nawet, jeśli dziś tak czujesz i myślisz. Mnóstwo obszarów Waszego związku zbudowanych jest na potłuczonym szkle, a nie na stabilnym podłożu. To nie jest dobry fundament związku.

Wiele rozmów nie zostało przeprowadzonych.

Wiele tematów zostało przemilczanych.

Wiele nieprzyjemnych myśli i emocji zostało zignorowanych.

I Ty też masz w tym swój udział.

 

Ale ja przecież próbowałam rozmawiać!

W czasie czytania może pojawiła Ci się myśl: Hola, hola, ale przecież ja próbowałam o tym rozmawiać, tylko on nie chciał! To kto to szkło rozsypywał?!

Często wydaje nam się, że my podejmujemy próby rozmawiania na jakiś temat, tylko z mężem jest problem. Nie chce, unika, ucieka, wścieka się, krytykuje… Dlaczego tak się dzieje?

Najczęściej dlatego, że wcale nie prowadzimy rozmów, które byłyby budowaniem fundamentów związku. Zamiast tego wchodzimy w kłótnie. Próbujemy przeforsować swoją rację. Przekonujemy do swojego spojrzenia. Wymagamy zmiany zachowania drugiej osoby. Wymuszamy, aby podporządkowała się temu, jak my chcemy, by wyglądała nasza codzienność. Krytykujemy.

Takie zachowanie nie jest budowaniem mocnych fundamentów. To nie są rozmowy, które Was łączą, zbliżają do siebie i sprawiają, że stajecie się jednym teamem. Wprost przeciwnie.

fundament związku

Jak zatem rozmawiać, by wybierać cegły zamiast potłuczonego szkła?

W kilku kolejnych artykułach podam Ci wskazówki, które zmienią jakość i wygląd Waszych rozmów. Konkretne i skuteczne podpowiedzi. Takie, które będziesz mogła zastosować zarówno w rozmowach ze swoim mężem, jak i innymi osobami: dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi czy kolegami z pracy. Bo narzędzie Brick or glass dotyczy wszystkich Twoich relacji.

Zanim jednak przejdziesz do wskazówek, przyjrzyj się dziś swoim relacjom, stosując to narzędzie. Gdzie aktualnie widzisz rozsypane szkło?

Bądź gotowa do wzięcia odpowiedzialności za swój wkład w te obszary. Będziesz mogła dokonać zmiany, jeśli zobaczysz, że masz wpływ, nawet, jeśli do tej pory nie potrafiłaś świadomie z niego skorzystać.

Jeśli dziś widzisz, że zamiast mocnych fundamentów w Waszym związku jest mnóstwo potłuczonego szkła, nie załamuj się. Dopóki oboje żyjecie na tym świecie, dopóty jest czas na zmiany. Każda chwila jest dobra, by rozpocząć naukę rozmawiania, które będzie budowało bliskość.

 

Jak wiele potłuczonego szkła widzisz w Waszym małżeństwie?

Najczęściej zadawane pytania dotyczące mojej metodologii pracy i edukacji na temat relacji

praca nad sobą

W artykule: Praca nad sobą to ciężki kawałek chleba. Proponuję Ci skuteczną i wyjątkową metodę rozwoju osobistego w kontekście relacji z innymi ludźmi

Co to znaczy, że wystarczy tylko jedna osoba, by dokonać zmiany w relacji?

Każdego dnia we wszystkich relacjach z ludźmi rozgrywa się specyficzna gra. Jedna osoba zachowuje się w określony sposób, wywołując jakąś reakcję drugiej. Ta reakcja następnie wywołuje reakcję u pierwszej osoby. I tak w kółko. Na tym polega dynamika relacji międzyludzkich.

Relacja to łańcuch: zachowanie – reakcja na to zachowanie – reakcja na reakcję itd.

Wystarczy zmienić jeden składnik w tym łańcuchu, aby zmieniła się jego dalsza część. Wystarczy zmienić jedną reakcję, aby zmieniła się w danej chwili cała relacja.

Dlatego wystarczy jedna osoba, aby zmienić związek. 

Jeśli dokona się zmiana w Tobie, zmieni się Twoja relacja z mężem. Twoje zachowania mogą go prowadzić do reakcji, które budują lub niszczą Waszą relację. Oczywiście to działa w obie strony: jego zachowania mogą wywołać w Tobie reakcje, które budują lub niszczą związek. Jednak pamiętaj, że możesz kontrolować tylko siebie.

Nie myśl więc o tym, żeby zmienić jego zachowania. Ucz się tego, jak reagować, by wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Ucz się tego, jak wywołać jego lepszą reakcję. To Twoja część pracy: panowanie nad sobą, swoimi uczuciami, słowami i zachowaniami.

To Twoja praca nad sobą.

praca nad sobą

Dlaczego to ja mam wykonywać pracę nad sobą, a nie mój mąż?

Kiedy wykonujesz pracę nad sobą i tym, co Ty wnosisz w związek, największy dar otrzymujesz Ty sama. Jeśli uczysz się panować nad sobą i tworzyć dobre relacje z innymi, najwięcej korzystasz na tym Ty sama. Rozwijasz się, zmieniasz, lepiej potrafisz panować nad swoimi uczuciami, lepiej reagować na stresujące sytuacje – to konkretne umiejętności, które zyskujesz. One z Tobą zostają na zawsze. Nikt Ci ich nie odbierze. I wiesz co? To właśnie od nich zależy Twoje poczucie szczęścia.

Twoje poczucie szczęścia zależy od tego, co dzieje się w środku Ciebie, a nie od tego, co dzieje się dookoła Ciebie.

Koncentrowanie się na tym, co powinien zrobić mąż powoduje, że jesteś w stanie ciągłego oceniania jego zachowania. Musisz wciąż czuwać i sprawdzać: czy już się zmienił? Czy już zrobił to, co powinien, czy jeszcze mam na niego naciskać? Jak to zrobić, żeby w końcu zaczął się zmieniać?

Samą siebie skazujesz na porażkę. Zajmujesz się czymś, na co masz niewielki wpływ. Możesz kontrolować tylko siebie i to, jak Ty odnosisz się do innych. Po co więc skupiać się na czymś, czego nie możesz zmienić?

Bardzo rzadko zdarza się, aby obie osoby były gotowe i chętne do pracy nad zmianą w związku w ten sam sposób i w tym samym czasie. Czytałam ostatnio, że ok. 75% terapii par kończy się niepowodzeniem. Zachęcam Cię: nie idź tą drogą. Nie stawiaj Twojego szczęścia na niepewnym gruncie czekania, aż Twój mąż w końcu wykona pracę, której od niego oczekujesz.

Zacznij brać osobistą odpowiedzialność za swoje uczucia, reakcje i zachowanie. Bez tego będziesz wciąż kręcić się w kółko i szukać winnych wokół siebie. Nie będziesz w stanie dokonać żadnej znaczącej zmiany w samej sobie i w swoich relacjach z innymi.

Praca nad sobą to długofalowy proces, w którym możesz nauczyć się wielu konkretnych narzędzi i strategii działania. Będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli skupisz swój wzrok i myśli na tym, co Ty możesz zrobić i zmienić, a nie na tym, co powinni zrobić i zmienić inni.

Oczywiście zawsze masz wybór.

Możesz pójść w przeciwnym kierunku i wciąż rozpamiętywać to, co w Twoim odczuciu inni robią źle. Słuchać tego, jak koleżanki czy rodzina Ci przytakują: Tak, Twój mąż powinien zrobić to i tamto, zachowuje się jak świnia, olewa Cię i Twoje potrzeby! Takie rozmowy na chwilę dają Ci odczucie ulgi (bo przecież to ON jest tym złym i to ON ma się zmienić), ale co z tego? Nadal nic się nie dzieje i wciąż trwasz w sytuacji, która jest dla Ciebie trudna i bolesna.

Przywróć samej sobie władzę nad swoim życiem.

praca nad sobą

„Mój mąż jest uzależniony od alkoholu lub innych substancji”, „w moim związku pojawia się przemoc” – co wtedy?

Istnieją wyzwania i rozwiązania związane z relacjami i istnieją wyzwania i rozwiązania związane z przemocą.

Stacey Martino

W niektórych relacjach małżeńskich pojawiają się problemy związane z uzależnieniami, przemocą lub chorobami psychicznymi.

Chcę jasno postawić sprawę: tego typu problemy wymagają własnych, odrębnych rozwiązań! Praca według metodologii, którą proponuję, rozwiązuje trudności związane z relacjami, a nie uzależnieniem, czy przemocą.

Teraz następuję bardziej skomplikowana część wyjaśnienia…

Według definicji WHO przemoc to Celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej osobie, grupie lub społeczności, które albo prowadzi do albo z którym wiąże się wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia.

Jak widzisz, jest to definicja bardzo szeroka. Bardzo. Mieszczą się w niej zarówno akty przemocy fizycznej, krzyk, zastraszanie, porzucenie (np. emocjonalne), pełne urazy milczenie wobec osoby, która nas potrzebuje, wyzwiska i wiele, wiele innych działań.

Nieomal każdy z nas stosuje wobec kogoś jakąś formę zachowania, która mieściłaby się w takiej definicji przemocy (chociaż wcale tego tak nie nazywamy na codzień).

Z pełną stanowczością mogę powiedzieć, że w przypadku przemocy fizycznej moja metodologia pracy nie ma zastosowania. Wtedy należy najpierw zastosować metody odpowiednie do takich problemów. Natomiast z innymi formami działań, które mieszczą się w tej definicji, sprawa nie jest już tak oczywista.

Czasem kryzys i nieporozumienia w związku są już tak daleko posunięte, że dwie osoby, które wcześniej nigdy nie używały wulgarnych słów w kierunku kogoś innego, nagle zaczynają to robić. Ilość nagromadzonych emocji jest tak duża, że podejmują działania, których wcześniej nie podejmowały. Nagle pojawiają się w ich relacji zachowania, które można określić jako przemocowe, a są one efektem pogłębiającego się kryzysu, wzajemnych oskarżeń, dużej ilości negatywnych bodźców w kierunku drugiej osoby, która nagle pęka i zaczyna odpowiadać atakiem na to, co sama odbiera jako atak.

W takim sensie zachowania przemocowe mogą być przejawem kryzysu w relacji i mogą zostać wyeliminowane pod wpływem pracy według mojej metodologii.

Związek to zawsze system, w którym obie osoby nawzajem na siebie wpływają. Jeśli ja nie reguluję swoich emocji, mówię i działam w sposób, który skłania drugą osobę do ataku lub ucieczki (reakcja fight or flight). Dlatego warto sprawdzić, jaki udział w tym, jak dziś wygląda nasza relacja, mam ja i moje wyładowywanie swoich emocji na drugiej osobie.

Oczywiście w ramach pracy w tej metodologii jest czas i miejsce na to, by mówić o tym, czego potrzebuję, co mnie rani, martwi i czego nie chcę. Czyli nie zgadzanie się na zachowania, które są dla mnie destrukcyjne. Generalna zasada jest taka, że najpierw reguluję swoje emocje, a później stosuję narzędzia, które pozwalają mi lepiej przekazać drugiej osobie to, o co mi chodzi.

Dlatego, jeśli Twój mąż dopuszcza się aktów przemocy fizycznej lub nadużywa jakichkolwiek substancji (lub jest uzależniony od hazardu czy pornografii), zwróć się o pomoc do specjalistów w tych tematach. Zapewnienie sobie (i dzieciom) bezpieczeństwa w takiej sytuacji jest pierwszym, najważniejszym krokiem. Potrzebujesz konkretnej wiedzy i wsparcia osób, które na codzień pracują w danym obszarze.

Pamiętaj jednak, że jeśli w danej chwili nie jesteś w takiej relacji (lub zdecydowałaś o separacji z mężem z wyżej wymienionych powodów), do Ciebie należy kolejny krok. Wykonaj swoją część pracy!

Twoja praca nad sobą, Twój rozwój osobisty, uczenie się na temat mechanizmów, które pojawiają się w relacjach między ludźmi, poznawanie różnic między kobietami a mężczyznami, pozwolą Ci uniknąć w przyszłości wchodzenia w podobne wzorce tworzenia związku. Możesz również potrzebować konkretnych narzędzi, by odnaleźć drogę do prawdziwej wersji samej siebie – w tych sytuacjach moja metodologia pracy może być dla Ciebie wielką pomocą.

Może być również tak, że narzędzia, które proponuję, pozwolą Ci lepiej poznać samą siebie, swoje potrzeby, lepiej troszczyć się o siebie, lepiej rozumieć innych nawet, jeśli aktualnie jesteś w związku, w którym pojawiają się problemy typu przemoc lub uzależnienie. Nie oznacza to jednak, że powinnaś rezygnować wtedy z szukania pomocy u specjalistów w tych tematach!

Jakich rezultatów pracy mogę się spodziewać?

Proponuję Ci wyjątkowe połączenie edukacji na temat relacji z Twoim rozwojem osobistym. Pracujesz nad samą sobą i nad tym, jak Ty odnosisz się do innych, a nie nad relacją jako taką – bo co to w ogóle znaczy pracować nad związkiem?

Jako efekt tej pracy możesz spodziewać się bardzo konkretnych rezultatów i nowych umiejętności, takich jak:

  • umiejętność rozpoznawania swoich własnych potrzeb i łączenia ich z potrzebami swoich bliskich,
  • zmiana perspektywy myślenia o samej sobie, innych i relacjach, co pozwala ruszyć z miejsca i doświadczyć związku, o jakim marzysz,
  • poznawanie różnic między kobiecością a męskością, dostrzeganie ich, akceptowanie i cieszenie się nimi na codzień,
  • tworzenie nierozerwalnego teamu z mężem – umiejętność dochodzenia do porozumienia w sprawach, które Was różnią,
  • umiejętność rozpoznawania swoich emocji i regulowania ich,
  • dbanie o swój dobrostan wewnętrzny w każdej, nawet najbardziej stresującej sytuacji,
  • odnowa wzajemnej fascynacji z mężem,
  • lepsze rozumienie samej siebie i innych ludzi,
  • umiejętność wspierania męża w jego męskich potrzebach,
  • umiejętność prowadzenia rozmów, które tworzą wzajemne porozumienie, bliskość i pozwalają znaleźć rozwiązanie dla trudnych sytuacji w Waszym życiu,
  • rozpoznawanie u siebie wyuczonych wzorców zachowania, które wpływają destruktywnie na Twoje życie i stopniowe zmienianie ich,

praca nad sobą

Jeśli jesteś zainteresowana rozwojem osobistym w kontekście relacji z innymi ludźmi, zapraszam Cię do kontaktu!

Proponuję Ci:

  • grupę wsparcia dla kobiet na facebooku Małżeństwo, rodzicielstwo i rodzina,
  • indywidualne konsultacje – napisz do mnie wiadomość na adres mailowy agnieszka@domowezawirowania.pl.
  • mój fan page Domowe Zawirowania, na którym informuję o wszystkich aktualnych wydarzeniach,
  • zapisanie się na newsletter (po prawej stronie na blogu lub na samym dole strony, jeśli korzystasz z telefonu w polu Odbierz zestaw pytań na randkę małżeńską, w którym odpowiadam na pytania czytelniczek związane z relacjami małżeńskimi i rodzicielskimi oraz podsyłam inspirujące materiały od różnych specjalistów w dziedzinie rozwoju osobistego i relacji,
  • bezpłatne wyzwania (informacje o nich pojawiają się co jakiś czas na moim fan page),
  • płatne kursy online pogłębiające wiedzę i pozwalające przepracować konkretne tematy (informacje o nich pojawiają się również na moim fan page).

Prosty sposób, aby zniszczyć swoje małżeństwo, kiedy pojawi się dziecko

kryzys-w malzenstwie po urodzeniu dziecka

W środku: Wiele par przeżywa kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka. Co zrobić, aby go uniknąć? Poznaj jeden, skuteczny sposób.

Byli w sobie szaleńczo zakochani. Wzięli ślub, głęboko przekonani o tym, że chcą spędzić ze sobą resztę życia, wspierać się w radosnych i trudnych chwilach. Po kilku miesiącach przyszły pierwsze rozczarowania, zmęczenie dużą ilością obowiązków w pracy i niewielkie starcia w relacji – jednak wciąż wierzyli, że są ze sobą na dobre i na złe.

Naturalną konsekwencją było urodzenie dziecka. Czekali na nie oboje. Widzieli w nim przedłużenie swojej miłości, dopełnienie ich małej rodziny.

kryzys w malzenstwie po urodzeniu dziecka

Pierwsze chwile były huśtawką różnorodnych emocji. Radość z pojawienia się w ich życiu małego człowieka, obawa o to, czy się dobrze rozwija, zmęczenie związane z niewielką ilością snu.

Po kilku miesiącach coś zaczęło się zmieniać.

Na gorsze.

Ona była całkiem pochłonięta potrzebami dziecka: trzeba je przewinąć, nakarmić, ponosić, zabawić, ululać do snu… Brakowało jej czasu na spokojną, gorącą kąpiel, wypicie ciepłej kawy czy poczytanie książki w samotności. Po ogarnięciu prania i sprzątnięciu minimalnej ilości rzeczy padała wieczorem zmęczona na łóżko, marząc tylko o tym, aby się wyspać.

On nieudolnie próbował jej pomagać przy dziecku. Łapała się za głowę, kiedy patrzyła na to, jak je trzyma na rękach. Głośno upominała go, kiedy chciał dać czteromiesięczniakowi kawałek mięsa do jedzenia. Pojękiwała ze strachu, kiedy, bawiąc się z nim, podrzucał je do góry i mówiła: Daj mi go już, proszę, bo coś mu w końcu zrobisz! 

Po dwóch latach od urodzenia dziecka zauważyła, że jej małżeństwo przeżywa kryzys. Jej mąż coraz później wracał z pracy, a kiedy był w domu, siadał do komputera i spędzał z nimi niewielką ilość czasu. Niechętnie zostawał sam z dzieckiem. Nie czuła z jego strony żadnego wsparcia i pomocy. Jakby go w ogóle nie było. Zero rozmów, zero bliskości fizycznej, zero bliskości emocjonalnej. Dwoje obcych sobie ludzi pod jednym dachem.

 

Masz wpływ na Wasz związek

Czy wiesz, co decyduje o tym, czy małżeństwo przetrwa?

Dr John Gottman badał związki małżeńskie przez kilkadziesiąt lat od ślubu. Odkrył, że pary, które pozostały małżeństwem przez sześć pierwszych lat wspólnego życia podejmowały określony typ zachowania w ciągu 86% interakcji między nimi. Pary, które się rozwiodły ten sam typ zachowań podejmowały średnio tylko przez 33% spędzanego razem czasu. O jakie zachowanie chodzi?

O typ reakcji wobec współmałżonka, który Gottman nazwał turn toward (zwrócić się w stronę).

Są to codzienne, drobne reakcje na zachowanie drugiej osoby, przez które pokazujemy jej, że ją dostrzegamy, myślimy o niej, pamiętamy o niej, że jest dla nas ważna. Nie musi to być wcale czasochłonne i męczące działanie – czasem turn toward oznacza krótkie zdanie wypowiedziane ciepłym tonem głosu.

Gottman wyróżnił trzy typy reakcji na zachowanie współmałżonka:

  • turn against (zrazić kogoś),
  • turn away (odwrócić się)
  • turn toward  (zwrócić się w stronę)

Dla lepszego wyjaśnienia podam przykład.

Mąż wraca z pracy do domu i mówi: Kochanie, wróciłem!

Żona odpowiada:

  • O matko, w końcu! Umieram już z tymi dziećmi! (Turn against)
  • Tutaj jestem, jestem zajęta. (Turn away)
  • Cieszę się! Jak ci minął dzień? (Turn toward)

Różnica w poszczególnych reakcjach żony jest kolosalna i ma znaczący wpływ na to, jak będzie wyglądał ich związek w niedługim czasie. Może też przyczynić się do kryzysu w małżeństwie po urodzeniu dziecka.

kryzys w malzenstwie po urodzeniu dziecka

Skąd ten kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka?

Okres po urodzeniu dziecka jest szczególnie trudny dla kobiety. Jest zmęczona ciążą, porodem i połogiem, później dużą ilością nowych obowiązków. Codziennie przeżywa mnóstwo nowych dla niej sytuacji, a tym samym wiele frustracji i trudnych emocji.

Potrzebuje pomocy ze strony innych. Potrzebuje mieć czas na odpoczynek i regenerację. Potrzebuje mieć możliwość, aby chociaż na pięć minut odejść od dziecka i zająć się czymś innym.

Oczywiście podobne zachowania po urodzeniu dziecka mógłby zacząć przejawiać mężczyzna. Jednak dzieje się tak znacznie rzadziej, co jest spowodowane zarówno naturą, jak i tym, że to najczęściej kobieta spędza z dzieckiem najwięcej czasu.

Przyjrzyjmy się jeszcze raz opisanej powyżej sytuacji pod kątem odkryć dr Gottmana.

Kobieta, która skupia swoje myśli wyłącznie na dziecku, łatwo traci z oczu swojego męża. Zupełnie nieświadomie i bez zamierzenia może podejmować zachowania typu turn away (odwrócić się) lub nawet turn against (zrazić kogoś) – wypływają one z jej zmęczenia, trudnych emocji oraz nadmiernego skupienia się na tym, czego potrzebuje jej dziecko.

Jakie reakcje typu turn away lub turn against mogą się u niej pojawić?

 

  1. Krytykowanie sposobu, w jaki mąż zajmuje się dzieckiem

Ona czuje, że jej styl opieki jest najbezpieczniejszy i najlepiej zaspokaja potrzeby dziecka

  • Możesz go chwilę potrzymać? O matko, ile razy mam ci pokazywać, żebyś tak tego nie robił!
  • Zostaniesz chwilę z Kasią? Idę do sklepu. Tylko weź jej nie włączaj bajek, mógłbyś się trochę wysilić i się z nią pobawić!

2. Zalewanie go potokiem negatywnych emocji i narzekania, kiedy tylko przekroczy próg domu po powrocie z pracy (pierwsze słowa, które kieruje do męża to słowa frustracji)

  • Ale jestem zmęczona, nic mi się już nie chce!
  • Czemu jesteś tak późno, już nie daję rady sama!

3. Unikanie bliskości fizycznej z powodu zmęczenia i wypominanie mu, że powinien ją w tym temacie zrozumieć.

  • Nie dzisiaj, proszę!
  • Naprawdę myślisz, że mam ochotę teraz na seks?! Przecież ledwie stoję

4. Reagowanie niechęcią na jego propozycje wspólnego spędzenia czasu

On: Może obejrzymy dziś razem film?

Ona: Hmmm, a może lepiej pogadajmy chwilę i pójdźmy wcześniej spać?

5. Zbywanie jego zaproszenia do rozmowy (np. kiedy zaczyna opowiadać o tym, co wydarzyło się w pracy)

  • Powiesz mi później, muszę dziecko przebrać…
  • Uhmm, a wiesz, że nasz Staś dziś sam wyniósł pieluszkę do kosza?

6. …

Reakcji, które odpychają Twojego męża od Ciebie, zamiast go przyciągać, może być mnóstwo. Mogą one mieć miejsce, kiedy jesteś szczególnie zmęczona, przytłoczona, skupiona na czymś zupełnie innym niż Twoje małżeństwo: kiedy masz bardzo stresujący okres w pracy, kiedy Twoi rodzice chorują i wymagają większej niż zwykle opieki, kiedy urodziło się Wam dziecko…

Te trudne okresy wymagają szczególnej uważności i świadomego przyglądania się temu, jak reagujesz na swojego męża.

 

Wasze małżeństwo buduje się w codzienności

Chodzi o te drobne, codzienne interakcje pomiędzy Wami: jak reagujesz, kiedy wraca z pracy? Co mówisz, kiedy zaczyna opowiadać o swoich wątpliwościach w jakimś temacie? Jak przyjmujesz jego propozycje wspólnie spędzonego czasu? Jak reagujesz na to, w jaki sposób opiekuje się Waszym dzieckiem?

To naturalne, że w pierwszych miesiącach życia dziecka Twoja uwaga skupia się w znacznym stopniu na nim. Jest to wpisane w naturę kobiety: to ona nosi je w sobie przez dziewięć miesięcy, to ona je rodzi, to ona ma zdolność karmienia go… Większość kobiet ma łatwość w nawiązaniu więzi z dzieckiem od samego początku. Mężczyznom zwykle przychodzi to trudniej.

I niezwykle łatwo jest wykorzystać wszystkie swoje siły, dobrą wolę i empatię podczas opieki nad dzieckiem, a dla męża zostawić nieprzyjemne emocje, zmęczenie i stres. Bo przecież on jest dorosłym mężczyzną i sobie z nimi poradzi.

Tak, on jest dorosłym mężczyzną.

Ale potrzebuje, abyś podejmowała wobec niego zachowania typu turn towards – pokazała mu, że o nim myślisz, że jest dla Ciebie ważny, że o nim myślisz i nadal podziwiasz go i doceniasz. Czasem wystarczy ciepły ton głosu, uśmiech i podziękowanie za jego dobrą wolę.

„To, co robię i mówię teraz, w tej codziennej, małej sytuacji, jest częścią mojego „na zawsze” z mężem – moje wybory zdecydują, jaką relację będziemy mieć za kilkadziesiąt lat”

Ramona Zabriskie, „Wife for life”

kryzys w malzenstwie po urodzeniu dziecka

Kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka może mieć różne powody. Pamiętaj jednak, że Twoją bronią przeciwko niemu mogą być zachowania typu turn towards.

Abyś jednak mogła je podejmować, zadbaj o siebie na tyle, na ile to możliwe. Szukaj pomocy przy dziecku, proś o nią i korzystaj z niej bez nadmiernych oczekiwań co do tego, jak ktoś ma się nim zająć. Nawet 30 minut mniej wprawnej opieki nad nim niż Twoja nie wyrządzi mu tak wielkiej szkody, jak Twoje przemęczenie i frustracja, które przełożą się na Twoją postawę wobec męża.

Twój mąż wziął z Tobą ślub, ponieważ chciał z Tobą stworzyć szczęśliwą rodzinę. Urodzenie dziecka to duża zmiana w Waszym życiu i huśtawka emocjonalna. Nie pozwól jednak, aby odsunęło Was od siebie na tyle, że później już trudno będzie wrócić.

Jaka jest Twoja recepta, aby uniknąć kryzysu w małżeństwie po urodzeniu dziecka?

5 działań, które zmniejszą ilość nerwowych sytuacji z Twoim dzieckiem

problemy wychowawcze

W środku: Mniejsze lub większe problemy wychowawcze dotykają większość rodzin. Zastosuj te pięć praktyk w Waszej rodzinie, a radykalnie zmniejszysz ich ilość.

Czułam się zmęczona, sfrustrowana i zniechęcona.

Franek od rana co chwilę wybuchał płaczem. Złościł się, kiedy Jaś tylko zbliżył się do jego zabawek. Przepychali się i kłócili nieomal o wszystko. Moje serce biło jak szalone, a ręce się trzęsły. Miałam dość tego dnia, chociaż dopiero się rozpoczął.

Kiedy doszło do kolejnego spięcia między synami, zaczęłam na nich krzyczeć.

problemy wychowawcze

Przez głowę przemknęła mi myśl, że moje zachowanie nie poprawi sytuacji, a raczej ją pogorszy. Ale nie byłam w stanie się zatrzymać. Cała moja wiedza o empatii, rodzicielstwie przez zabawę i stawianiu granic poszła w kąt. U każdego z nas górę wzięły emocje. Chciałam tylko, żeby w końcu zaczęli słuchać tego, o co ich proszę: ubrali się spokojnie na spacer, nie wyrywali sobie zabawek z ręki i włosów z głowy swojego brata.

Nic nie szło po mojej myśli. W uszach brzmiał mi tylko ciągły płacz i krzyk.

To był jeden z dni, o których mówię, że to najgorszy dzień mojego życia.

Ale na szczęście nie są one zbyt częste w naszym domu. Mamy sposób na to, aby im zapobiegać i zmniejszyć ilość problemów wychowawczych.

 

Kiedy Ty również nie dajesz rady

Kiedy najczęściej w Twoim domu mają miejsce nerwowe sytuacje?

U nas zwykle wtedy, kiedy gdzieś się spieszymy. Szykujemy się do jakiegoś wyjazdu, chcemy dotrzeć na określoną godzinę do kościoła lub zdążyć przed nadejściem nocy ze spacerem, który był zaplanowany na godziny przedpołudniowe. Wtedy nagle mi i mojemu mężowi przyspiesza puls, a głos nabiera nowej, ostrzejszej barwy. Spieszymy się my, więc dzieci też mają się spieszyć.

Wtedy często pojawia się w mojej głowie myśl:

Nie mam teraz czasu na te całe zabawy, dogadywanie się, okazywanie empatii i nie wiadomo co jeszcze! Mają po prostu zrobić to, co im każę i tyle!

Rzeczywiście w nerwowej sytuacji zwykle nie mam siły, ochoty ani czasu na odpowiednie reagowanie na trudne zachowanie dziecka. Sama mam wtedy problem z regulowaniem emocji – okazanie empatii i postawienie granic ze zrozumieniem jest dla mnie nieosiągalne jak wejście na Mount Everest.

Dlatego wybrałam stosowanie prewencji.

Wprowadziliśmy do naszej rodziny pięć praktyk, które ograniczają ilość nerwowych sytuacji do minimum. Zmniejszyła się też liczba naszych problemów wychowawczych.

 

Dlaczego nie masz czasu, aby tego nie robić

Wydaje Ci się, że nie masz czasu na wprowadzanie do Waszej rodziny nowych działań?

Nie masz raczej czasu, aby tego nie robić.

Jeśli zastosujesz poniższe wskazówki, ograniczysz ilość trudnych sytuacji w Waszym dniu. Zmniejszy się ilość niekontrolowanych wybuchów płaczu, kłótni o wszystko, przekonywania dziecka do zrobienia tego, o co je prosisz. Znikną niektóre problemy wychowawcze. Pomyśl, ile minut w ten sposób zyskasz?

Jeśli budząc się rano liczysz na to, że Twój syn może dziś nie będzie tak marudził, zwykle kończy się na Twoich marzeniach. Jeśli każdy dzień próbujesz po prostu przeżyć, myśląc: Byleby dziś nie było żadnych problemów…, w końcu czeka Cię nieprzyjemna niespodzianka. I to w chwili, w której nie będziesz mieć siły, aby jej sprostać.

problemy wychowawcze

Zapobiegaj zamiast leczyć

Czym jest prewencja w relacji z dzieckiem?

To świadome i aktywne odpowiadanie na jego potrzeby, zanim dojdzie do silnej frustracji.

W pewnym stopniu już to robisz. Dajesz mu jeść, troszczysz się o to, by się wyspało. To również zaspokajanie jego potrzeb, tych fizjologicznych. Co jednak z potrzebami emocjonalnymi: bycia wysłuchanym, zauważonym, zrozumianym, akceptowanym? Jeśli Twój syn lub córka nie mają wypełnionego kubka na miłość w sposób regularny, wybuch nastąpi w najmniej odpowiednim momencie.

 

5 działań, które zmniejszą ilość nerwowych sytuacji

  1. Empatia

Empatia to odczuwanie sytuacji z perspektywy drugiej osoby.

Możesz okazywać ją w czasie trwania jakiejś sytuacji lub później, po fakcie.

Przypomnij sobie chwile, kiedy byłaś z dzieckiem na placu zabaw i zdecydowałaś, że już czas wracać. Jego głośne: Nieeee! sprawiło, że serce zaczęło Ci bić nieco szybciej. To normalne: kiedy nasza pociecha zaczyna się na nas złościć, mamy ochotę atakować:

Mieliśmy już iść 10 minut temu, powiedziałeś, że jeszcze tylko zjedziesz ze zjeżdżali. I tak spędzasz tu kilka godzin dzienne! Idziemy, nie ma gadania. Nie patrz tak na mnie, wiedziałeś, że mamy tylko pół godziny.

Co możesz powiedzieć w takiej sytuacji, aby było Wam łatwiej??

To naturalne, że u dziecka pojawia się złość, żal, smutek czy rozczarowanie, kiedy musi skończyć coś, co sprawia mu wielką radość. Możesz mu pomóc, okazując empatię. Zauważając, jak się czuje. Po prostu to dostrzegając.

Wiem, to trudne, aby już iść do domu. Tak świetnie się bawiłeś! Wolałbyś pewnie nigdy stąd nie wychodzić, bawić się cały dzień i noc! Wiem, kochanie, to jest trudne.

Takie słowa sprawią, że Twoje dziecko będzie czuło się zrozumiane i zauważone. Będzie mu łatwiej opuścić plac zabaw (chociaż oczywiście empatia nie działa jak magiczna różdżka i niekoniecznie sprawi, że Twoja pociecha w podskokach wróci do domu).

Jeśli w danej sytuacji z jakiegoś powodu nie udało Ci się okazać empatii, możesz to również zrobić później. Wieczorem, przed snem, powiedz:

Kiedy opuszczaliśmy plac zabaw, byłam bardzo sfrustrowana tym, że nie chcesz iść do domu. Ale chcę Ci teraz powiedzieć, że rozumiem, że to jest trudne. Tak dobrze się wtedy bawiłeś i trudno było wrócić do domu. Możesz pomyślimy razem, co sprawiłoby, aby ta sytuacja była łatwiejsza dla nas obojga?

Okazywanie empatii niech stanie się Twoim codziennym nawykiem. Po prostu odzwierciedlaj to, co widzisz u dziecka, w jego zachowaniu i uczuciach. Powiedz głośno o tym. Pokaż, że je rozumiesz.

Nikt z nas nie jest w stanie być empatycznym non stop. Twój cel to stopniowe zwiększane ilości sytuacji, w których okazałaś zrozumienie dla Twojej pociechy. Ciesz się każdym krokiem do przodu.

 

2. Śmiech

Śmiech jest jednym ze sposobów na rozładowanie napięcia związanego ze stresem i trudnymi emocjami.

Większość dzieci sama znajduje wiele okazji do radości w ciągu dnia. Jednak ze względu na duże znaczenie śmiechu, wykorzystaj go w sposób świadomy. Zrób wszystko, aby każdego dnia dostarczyć Waszej rodzinie chociaż minimalną jego ilość.

Ty jesteś specjalistą od swoich dzieci. Najlepiej wiesz, co doprowadza je do śmiechu. Odkryj to i rób tego więcej.

Możesz wykorzystać zabawy zwane siłowankami (termin roughhousing został stworzony przez dr Lawrence Cohena, autora książek Rodzicielstwo przez zabawę Siłowanki). Są to wszelkie formy aktywności fizycznej, które doprowadzają Twoje dziecko do śmiechu.

Możecie turlać się razem po podłodze. Urządzić zapasy na niby. Możesz podrzucać je do góry. Udawać, że jesteś koniem i wozić je na swoich plecach. Cokolwiek będzie dla Was odpowiednie (kilka podpowiedzi znajdziesz tutaj).

Siłowanki to nie czas na to, aby uczyć dziecko przegrywać poprzez stawianie zbyt dużego oporu w czasie zapasów. To zabawa, która ma sprawiać Wam obojgu radość i przyjemność. Do tej kategorii nie zaliczają się również łaskotki, które nie dają Twojej córce czy synowi efektu rozładowania napięcia.

 

3. Wyjątkowy czas (special time)

To czas, który spędzasz tylko z jednym dzieckiem, sam na sam. Wyróżnia go to, że nie jest ustrukturalizowany – nie jest to jakaś wycieczka z dzieckiem, wspólne gotowanie czy układanie puzzli. Wyjątkowy czas to forma słuchania.

Dostarcza mu składnika odżywczego, którego nie da mu nic innego.

Przekonuje go o Twojej bezwarunkowej miłości, zainteresowaniu i tym, że jest dla Ciebie ważne. Jestem pewna, że zrobiłabyś wiele dla swojego dziecka. Jednak ono postrzega Waszą codzienność inaczej. Wyjątkowy czas pozwala mu doświadczyć Twojej pełnej, niczym nie zakłóconej uwagi i obecności, o którą trudno w szybkim, stresującym życiu.

Jak wygląda wyjątkowy czas?

  • trwa minimum dziesięć minut,
  • może mieć swoją nazwę (np. Czas Natalki, Czas Patryka – zależnie od tego, jak ma na imię Twoje dziecko),
  • jego czas jest wyznaczony przez timer – ustalacie, że będzie trwał określoną ilość czasu, nastawiacie timer i kończycie go, kiedy zabrzmi dzwonek,
  • obejmuje czas spędzony tylko z jednym dzieckiem (każde dziecko powinno mieć oddzielny specjalny czas z jednym z rodziców),
  • najlepiej, aby był wprowadzony w rutynę domową codziennie, jednak trzeba to dostosować do możliwości – może być realizowany raz na kilka dni,
  • nie jest ustrukturalizowany – mówisz dziecku: Przez najbliższe 10 minut jestem całkowicie do Twojej dyspozycji, co chcesz robić? Najlepiej, aby ono po prostu się bawiło (np. w odgrywanie różnych scenek czy wspólne siłowanki) – raczej zrezygnujecie w tym czasie z czytania książek czy pieczenia ciasteczek,
  • ma swoje zasady, które wyglądają inaczej niż w codzienności – np. możesz pozwolić dziecku na zachowania, które normalnie są w Waszym domu niedozwolone,
  • oznacza, że nie zajmujesz się w tej chwili niczym i nikim więcej (gotowanie, telefon, sprzątanie, opieka nad innym dzieckiem).

Wielu rodziców doświadcza trudności, kiedy próbują wprowadzić w swoją codzienność tego typu czas. Czują, że nie mają ochotę na zabawę, w której ich dziecko prowadzi – nudzą się, męczą, denerwują. Jeśli Ty odczuwasz podobnie, przeczytaj ten artykuł.

problemy wychowawcze

4. Rutyna

Dzieci potrzebują stabilizacji, aby czuć się bezpiecznie.

Wielu rodziców oburza się na tego typu stwierdzenie. Uważają oni, że nie ma potrzeby wprowadzać w życie żadnej rutyny, że dziecko samo wie kiedy i co potrzebuje.

Oczywiście, nie chodzi o to, aby stać się niewolnikiem planu dnia. Zawsze wszystko robić o tej samej porze dnia i bać się jakiegokolwiek odstępstwa.

Ważne jednak jest to, aby dzień miał pewien szkielet. Odstępstwa od niego nie są niczym złym, ale trzeba najpierw mieć od czego robić te odstępstwa…

Rutyna jest ważna z trzech powodów:

  • sprawia, że dziecko czuje się bezpiecznie – codzienność niesie ze sobą ogromną ilość zmian i nieprzewidywalności (nowe jedzenie, nowe umiejętności, nowi ludzie…), która zwykle leży zupełnie poza kontrolą malucha; schemat dnia powoduje, że wie on, czego może się spodziewać,
  • wspiera rozwój kory przedczołowej (odpowiedzialnej za racjonalne myślenie, podejmowanie decyzji, planowanie) – kiedy opowiadasz dziecku o tym, jak będzie wyglądał Wasz dzień, pozwalasz mu zaplanować swoją przyszłość, a za tego typu działania odpowiada ta część mózgu,
  • pomaga dziecku lepiej się zorganizować – ustalenie konkretnego czasu w ciągu dnia przeznaczonego na odrabianie lekcji, higienę osobistą czy sprzątanie zabawek sprawia, żemaluch uczy się zarządzać samym sobą w czasie i organizować ważne, chociaż trudne dla niego czynności.

Jeśli zastanawiasz się, jak zorganizować dzień swojej rodziny, zerknij tutaj.

 

5. Kontrolowany płacz (scheduled meltdown)

Ostatni punkt może budzić najwięcej Twoich pytań. Jak można kontrolować płacz dziecka? I po co?

W rzeczywistości nie chodzi o to, że masz specjalnie wywoływać płacz u dziecka. Istota tkwi w umiejętności przyjmowania jego emocji.

Każdy dzień przynosi wiele trudnych sytuacji, z którymi Twoje dziecko może sobie nie radzić. Swoje uczucia chowa w plecaku emocji. Jeśli nie będzie miało okazji rozładować napięcia przez śmiech, siłowanki czy czas spędzony z rodzicem, który okaże pełnię swojej uwagi i zrozumienia, emocji robi się coraz więcej i więcej. W końcu może nastąpić wybuch – Twoja pociecha wyżywa się na Tobie lub innej osobie. W rzeczywistości pragnie kontaktu z Tobą, ale czuje się tak źle, że złości się, kiedy próbujesz jej pomóc.

Tego typu wybuchy następują najczęściej w sytuacji, kiedy nie masz czasu lub siły się z nimi zmierzyć.

Chcesz wyjść szybko z domu, jesteś zmęczona po pracy lub szykujecie się do snu. Ostatnią rzeczą, która jest Ci potrzebna w takiej chwili, jest wybuch niekontrolowanej złości i płaczu.

Dlatego możesz podjąć działanie, które dr Laura Markham nazywa kontrolowanym płaczem.

Wymaga to od Ciebie obserwacji zachowania dziecka. Jeśli świadomie będziesz patrzeć na jego zachowanie, zauważysz, kiedy potrzebuje ono rozładować napięcie poprzez płacz. Twoim zadaniem jest wtedy wygospodarować nieco czasu i sił, by przyjąć te emocje, wysłuchać i okazać zrozumienie.

Zwykle łatwo rozpoznać te chwile. Przygotowujesz kanapki, kroisz je w taki sam sposób, jak zawsze, a wtedy słyszysz pełen złości krzyk: Nieeee! Nie chcę, żeby były pokrojone w ten sposób!

Podajesz dziecku kubek z wodą, a ono głośno zawodzi: Chcę ten zielony kubek! Nie będę pić z tego!

Kiedy widzisz, że Twoje dziecko jęczy, cały czas balansuje na granicy płaczu lub złości się z byle powodu, najprawdopodobniej potrzebuje sobie popłakać.

Kontrolowany płacz oznacza, że przyjmujesz te emocje wtedy, kiedy masz czas, aby dać swojemu dziecku pełną uwagę. Jeśli wiesz, że możesz teraz spędzić kilkanaście minut, słuchając emocji dziecka, nie dawaj mu zielonego kubka, od którego wszystko się zaczęło. Nie jest on główną przyczyną jego wybuchu, ale może być pretekstem do wsłuchania się w to, co dzieje się w środku.

Kochanie, zielony kubek jest w tym momencie w zmywarce. Wiem, że bardzo go lubisz. Nie mogę Ci go w tej chwili podać.

Tego typu słowa mogą spowodować, że emocje wybuchną z pełną siłą. I bardzo dobrze! Okaż empatię, bądź blisko, wysłuchaj, pozwól płakać. W ten sposób dziecko pozbędzie się napięcia, które mu towarzyszyło. Uczucia znajdą swoje ujście.

 

Jeśli zastosujesz te pięć działań, ograniczysz ilość trudnych dla Was sytuacji i problemów wychowawczych.

W naszym domu bardzo nerwowe dni, zdarzają się raz na kilka tygodni. Zmniejszyła się też liczba kłótni między braćmi i włosów, które wyrwali sobie z głów.

Które z tych działań mogłabyś wprowadzić w Waszym domu, aby zmniejszyć ilość problemów wychowawczych?

Dlaczego dziecko ciągle domaga się uwagi (i jak sobie z tym poradzić)?

ile czasu poświęcać dziecku

Ile czasu poświęcać dziecku? Czy wystarczy godzina dziennie? Czy może raczej cztery godziny?Czy sama ilość czasu ma tu jakiekolwiek znaczenia?

Dwudziesty raz w tym tygodniu bawiliśmy się z Frankiem samolotami i udawaliśmy, że są w myjni. On wydawał z siebie miarowe dźwięki, udając startującą maszynę. Ja posypywałam je kolorowym ryżem i suchymi fasolkami, udając, że to woda, która ma je umyć. Westchnęłam. Moje myśli biegły do innych spraw: co ugotuję na obiad? Kiedy napiszę artykuł na bloga? Gdzie podziała się ta niebieska skarpetka, której szukam od kilku dni?

Nerwowo spojrzałam na zegarek. Wskazówka powoli przesunęła się w kierunku kolejnej cyferki. Minęło dopiero pięć minut?! Dlaczego ten czas tak wolno leci?

Pytanie, które zadaje sobie wielu rodziców: Ile czasu poświęcać dziecku?

Czujesz czasem, że Twoje dzieci chcą być blisko Ciebie 24 godziny na dobę i bawić się tylko z Tobą? Trzymają Twoją nogę, kiedy próbujesz gotować obiad, skaczą koło Ciebie, kiedy rozmawiasz przez telefon i wpatrują się w Ciebie, stojąc metr od kibelka, na którym robisz siku?

Zadajesz sobie pytanie: czy one naprawdę potrzebują mojej uwagi i obecności non stop? Ile czasu mam im poświęcać, aby w końcu dały mi odpocząć?

Witaj w klubie. Wielu rodziców tak ma. Szczególnie wiele matek, które zwykle spędzają z maluchami najwięcej czasu.

Jak to jest z tą potrzebą uwagi u dzieci? I jak jest z jej zaspokajaniem: czy ważne jest to, ile czasu im poświęcamy?

Dobra wiadomość dla Ciebie jest taka: Twoja córka, Twój syn nie potrzebują uwagi 24/7. Nie potrzebują, abyś patrzyła na nie i była przy nich obecna w każdej sekundzie ich dnia.

Oczywiście im młodsze dziecko, tym więcej tej uwagi wymaga. Maluchy są zaprogramowane, aby pozostawać blisko swoich rodziców. Czują się bezpieczne, jeśli wiedzą, że jest przy nich ich opiekun. Niektóre domagają się, aby być większość czasu na rękach. Innym wystarczy, jeśli mama siedzi blisko nich lub gotuje obiad tuż obok.

Z każdym miesiącem życia Twoja pociecha jest coraz bardziej samodzielna. Nabywa nowe umiejętności. Rozwija się. Już nie jest zależna od Ciebie w 100%. Tym samym zmienia się również ilość czasu i uwagi, którą musisz jej poświęcać.

Dlaczego więc tak często dzieci zachowują się, jakby potrzebowały tej uwagi stale?

 

Potrzeba dziecka, która musi zostać zaspokojona

Owszem, Twoje dziecko nie potrzebuje stale Twojej uwagi.

Potrzebuje jednak mieć pewność, że będziesz dla niego dostępna, kiedy wydarzy się coś niebezpiecznego. Kiedy poczuje się zagrożone. Musi wiedzieć, że wtedy je usłyszysz, zobaczysz, co się z nim dzieje, zareagujesz.

Kiedy zatem ma taką pewność?

Wtedy, kiedy jesteś w pełni obecna. Kiedy Twoje myśli, uczucia i serce są tu i teraz. Kiedy dajesz mu swoją pełną uwagę choćby przez krótki czas. To tak, jakbyś ładowała jego akumulatory na kolejne minuty, w których będziesz zajęta czymś innym: robieniem kolacji, przebieraniem młodszego dziecka czy szukaniem zaginionej trzy dni temu niebieskiej skarpetki. Jeśli wcześniej dałaś mu chociaż pięć minut swojej pełnej obecności, w czasie Twojej pracy ono jest spokojniejsze. Wie, że mama jest dla niego dostępna wtedy, kiedy ono tego potrzebuje.

ile czasu poświęcać dziecku

Jak sprawić, aby dziecko czuło się bezpiecznie?

Co to w ogóle znaczy być w pełni obecną?

Jeśli wciąż gdzieś się spieszysz, jeśli myślisz o miejscach, w których teraz powinnaś być, a nie jesteś, o sprawach, którymi powinnaś teraz się zająć, a nimi się nie zajmujesz, nie jesteś w pełni obecna.

Być tu i teraz to znaczy spokojnie cieszyć się chwilą, która trwa. Odłożyć na bok wszelkie rozpraszacze (telefon i komputer, książkę czy gazetę) i być w pełni zaangażowaną w kontakt z drugą osobą. Spojrzeć jej w oczy. Poczuć zapach jej skóry. Usłyszeć ton jej głosu. Uczestniczyć w tym, co ją teraz zajmuje.

Taka forma obecności sprawia, że Twoje dziecko nabiera pewności, że będziesz dla niego dostępna, jeśli będzie tego potrzebowało.

Dzieci potrafią idealnie wyczuć, czy jesteś w pełni obecna w danej chwili. Jeśli jednym uchem słuchasz tego, co mówią, a drugim okiem zerkasz na telefon, przeglądając, co tam nowego słychać na fejsie, zapala im się lampka alarmowa. Nie czują się bezpiecznie. Zaczynają robić wszystko, aby zdobyć Twoją uwagę.

Zauważyłaś, że Twoje dziecko zaczyna szaleć za każdym razem, kiedy bierzesz do ręki telefon?

Dzieje się tak, ponieważ traci w tej chwili poczucie bezpieczeństwa. Nie jesteś uważna na jego potrzeby, zajmujesz się czymś innym, a to znaczy, że może mu grozić jakieś niebezpieczeństwo (w odczuciu dziecka). Jeśli będzie musiało uderzyć siostrę, by odzyskać Twoją uwagę, to właśnie zrobi.

Oczywiście wszystko odbywa się na poziomie nieświadomości.

 

Dlaczego warto być tu i teraz?

1.Twoje dziecko czuje się bezpieczne, jeśli ma pewność, że jesteś dla niego emocjonalnie i fizycznie dostępna wtedy, kiedy tego potrzebuje.

Nie musisz mu poświęcać 24 godzin na dobę. Wystarczy, jeśli wtedy, kiedy z nim jesteś, będziesz w pełni dostępna. To może być dziesięć minut w tej chwili, pięć minut następnym razem lub pół godziny przy kolejnej okazji. To mogą być nawet trzy minuty w przelocie pomiędzy powrotem ze szkoły a wyjściem na zajęcia dodatkowe.

Trzy minuty wypełnione spotkaniem. Spojrzeniem sobie głęboko w oczy. Szczerym uśmiechem. Ciepłym przytuleniem lub dotknięciem dłoni. Dobrym słowem, które ogrzeje serce.

Przykładaj szczególną uwagę do chwil, kiedy się rozstajecie, nawet na krótki czas: poranne wyjście do przedszkola lub szkoły, gotowanie obiadu, sprawdzenie poczty mailowej, nocne usypianie. Przed każdym rozstaniem daj dziecku kilka minut swojej pełnej uwagi. To naładuje jego akumulatory i pomoże mu poradzić sobie z brakiem Twojej obecności.

 

2. Cieszyć się życiem możesz tylko wtedy, kiedy cieszysz się poszczególnymi chwilami.

Życie jest krótkie.

Nie warto spędzać go w stanie wiecznego rozkojarzenia.

Tak naprawdę masz tylko chwilę obecną. Przeszłości już nie zmienisz, przyszłość jeszcze nie nadeszła. Jeśli każdą chwilę spędzasz, myśląc o tym, co było lub o tym, co będzie, tracisz to, co najcenniejsze: chwilę, która trwa.

Nasz syn, Franek, jest bardzo wylewnym dzieckiem. Lubi się przytulać i bardzo dużo mówi. Często zaprasza mnie do wspólnej zabawy w wymyślonym domku. Mówi do mnie: Mamo, porozmawiamy? Siada wtedy blisko mnie, patrzy mi głęboko w oczy i wypowiada słowa: Lubię cię. Dobrze jest być blisko mamy. 

Z pełną świadomością łapię te chwilę i zachowuję w sercu. Kiedy zaprasza mnie do domku, odkładam na bok wszelkie sprawy i skupiam uwagę tylko na nim. Oddycham głęboko, czuję ciepło jego ciała. Dotykam jego włosów. Uśmiecham się i odpowiadam mu dobrym słowem.

Te krótkie chwile wypełniają moje serce radością i spokojem. Przypominają mi o tym, co jest naprawdę dla mnie ważne. Przywołują mnie do porządku. Mówią do mnie: tutaj jest to, na czym ci zależy. 

Według Bronnie Ware (autorka książki Czego najbardziej żałują umierający?) na łożu śmierci większość osób żałuje między innymi, że:

  • za mało czasu poświęcała swoim bliskim,
  • nie miała odwagi okazywać swoich uczuć,
  • nie pozwoliła sobie być szczęśliwsza.

Jeśli będziesz ćwiczyć swoją pełną obecność tu i teraz, istnieje duże prawdopodobieństwo, że pod koniec życia nie będziesz żałowała żadnej z tych rzeczy. Twoje życie wypełni się bliskością z innymi i świadomością samej siebie.

 

3. Zabawa z dzieckiem sprawi Ci radość tylko wtedy, jeśli się w nią zaangażujesz.

Przypomnij sobie moją opowieść o zabawie z Frankiem w samoloty w myjni.

Każda minuta wydawała mi się wiecznością, bo myślami byłam zupełnie gdzieś indziej.

Niestety współczesny świat sprawia, że jesteśmy coraz mniej zdolni do pełnego zaangażowania w to, co dzieje się tu i teraz. Pomyśl o tym, jak często zerkasz na telefon, wykonując różne czynności w domu lub w pracy? Te spojrzenia na smartfona odrywają Cię od chwili obecnej. Bzyczące powiadomienia kierują nasze myśli i emocje w zupełnie inne miejsce, niż byliśmy przed chwilą.

Im częściej przerywasz swoje aktualne zajęcie, by spojrzeć na telefon, facebooka czy jakąś aplikację, tym bardziej Twój mózg odzwyczaja się od pełnego skupienia na jednej czynności. Nawet, jeśli będziesz chciała w pełni zaangażować się w jedno działanie, będzie to dla Ciebie coraz trudniejsze.

Coraz trudniej będzie Ci bawić się z dzieckiem przez określony czas bez ciągłego zerkania na telefon. Wspólny czas będzie sprawiał Ci coraz mniej radości. W końcu możesz stwierdzić, że nie lubisz się bawić i bardzo Ci się to nie podoba.

Lekarstwem na ten stan jest między innymi ćwiczenie się w pełnej obecności. Mniejsze znaczenie ma to, ile czasu poświęcać dziecku. Ważniejsze jest, jakiego rodzaju będzie to czas.

 

Zrób to, a zobaczysz różnicę w swojej codzienności

Jak ćwiczyć bycie tu i teraz?

Aby sobie pomóc, wyłączyłam na swoim telefonie wszelkie powiadomienia. Kiedy się bawię, odkładam telefon daleko od siebie, aby nie mieć go pod ręką. Czasem nastawiam sobie budzik na określony czas, aby skupić się tylko na tym, co robię z dziećmi przez konkretną ilość czasu.

Jest to dla mnie bardzo trudne, szczególnie, że dużo pracuję w internecie. Piszę artykuły, promuję je na facebooku i prowadzę swoją grupę. Dopiero uczę się, jak wykonać wszystkie swoje zadania online, bez ciągłego zerkania na telefon.

Pomocna w ćwiczeniu pełnej obecności jest również metoda „Stop, drop and breathe” , o której pisałam już kilkukrotnie. Pozwala ona się zatrzymać, przywołać całą swoją uwagę do chwili obecnej. Pomaga też uświadomić sobie, że moje zachowanie jest zawsze moim wyborem. Nawet, jeśli czuję, że zalewają mnie silne emocje.

ile czasu poświęcać dziecku

Twoje dziecko nie potrzebuje Twojej uwagi 24/7, a Ty wcale nie musisz czuć się zmęczona zabawą w kucyki Pony po raz setny. Skup się na tym, co dzieje się tu i teraz: Twój oddech, zapach włosów Twojej córki czy syna, jego perlisty śmiech i słowa, Wasza wzajemna czułość. Zagubione skarpetki i jutrzejszy obiad mogą poczekać dziesięć minut. Ta chwila bliskości z Twoim dzieckiem zaraz przeminie. Zostanie po niej tylko ciepło w Twoim sercu, o ile byłaś w pełni w niej obecna.

Jakie Ty masz sposoby, aby być tu i teraz w czasie, który spędzasz z dziećmi?

Spraw, aby Twoje małżeństwo zakwitło dzięki tej wiedzy o kobietach i mężczyznach

różnice między kobietą a mężczyzną

Różnice między kobietą a mężczyzną to temat, który musisz zgłębić, aby stworzyć szczęśliwe małżeństwo. Ta wiedza może odmienić Twoje życie!

Kiedy kolejny raz spojrzałam na zegarek, pomyślałam: Ile razy jeszcze mam go prosić, żebyśmy w końcu stąd wyszli?! Oczy same zamykały mi się ze zmęczenia. Serce biło mi coraz szybciej z rosnącego zdenerwowania. Mruknęłam pod nosem, że mam już tego dość i chcę wracać do domu. Byliśmy z wizytą u przyjaciół, a ja myślałam tylko o tym, aby przyłożyć swoją głowę do poduszki. Mój mąż jednak wciąż dobrze się bawił.

Patrzyłam na niego z niechęcią. Na mojej twarzy malowała się złość wymieszana z rozgoryczeniem. Ty rób co chcesz, ja wracam do domu – powiedziałam głośno ostrym tonem.

Wróciliśmy razem. Tego wieczora jednak panowała między nami chłodna atmosfera. Podobnie jak w inne dni, w których miała miejsce podobna sytuacja.

różnice między kobietą a mężczyzną

Różnice między kobietą a mężczyzną

Czytając wiele artykułów w internecie, czuję, że nie jest w modzie mówić o różnicach między kobietami a mężczyznami. Wielką furorę robią apele popularnych blogerek, które zwracają się do mężczyzn: Doceń wreszcie, co robi Twoja kobieta w domu! Ona jest tak samo zmęczona po całym dniu z dzieckiem, jak ty po powrocie z pracy! Powinniście wymieniać się swoimi zadaniami: raz ona robi daną rzecz, raz ty. 

Z drugiej strony znam wiele książek na temat kobiecości i męskości. Najnowsza wiedza naukowa przekonuje nas, że różnimy się pod bardzo wieloma względami: budową mózgu, gospodarką hormonalną, sposobem przeżywania i wyrażania emocji, umiejętnościami komunikacyjnymi… Codzienne obserwacje tylko to potwierdzają.

Chcę w tym miejscu zrobić ważną uwagę. Cechy i zachowania typowo kobiece znajdują się na pewnej skali: jedna kobieta przejawia je w znacznym natężeniu, inna – w mniejszym. Tam samo jest u mężczyzn. Różnimy się w obrębie płci i nie da się temu zaprzeczyć.

Dziś nie będę jednak pisać o tych typowo kobiecych i męskich zachowaniach i cechach. Gorąco polecam Ci książkę Dzikie serce Urzekająca (John i Stasi Eldredge), która dotyka tego tematu.

Pokażę Ci zamiast tego zupełnie inne podejście do różnic między kobietą a mężczyzną. Jeśli je zastosujesz w życiu, Twoje małżeństwo może zakwitnąć.

 

Czym jest kobiecość?

To otwartość i wrażliwość (podatność na zranienie).

Tylko tyle i aż tyle.

Większość osób łączy kobiecość w sposób nierozerwalny z wyglądem zewnętrznym, w znaczeniu: dbaj o swój wygląd, a w ten sposób będziesz bardziej kobieca. Dbaj o swoje włosy, odpowiedni strój, makijaż, paznokcie…. Nie wątpię, że jest to ważne, jednak czy siedząc w domu z rozwianym włosem, w dresie ubrudzonym kaszką małego dziecka nie mogę być kobieca? Czy muszę spełnić określone standardy wyglądu?

Takie podejście zupełnie mnie nie przekonuje. Kobiecość to nie Twój wygląd. To raczej Twój sposób bycia, określony rodzaj energii, który z siebie wydobywasz. To bycie otwartą i wrażliwą. Takie spojrzenie na ten temat propagują Stacey i Paul Martino.

Wiele z nas, z różnych powodów, nie działa, nie mówi, nie podejmuje zachowań, które wypływają z naszej kobiecej natury. To znaczy: nasze reakcje na to, co dzieje się dookoła nas nie mają cech otwartości i wrażliwości. Możesz to poznać po tym, że:

  • próbujesz kontrolować sytuację i innych ludzi,
  • pchasz ich w kierunku zachowań, na których Ci zależy,
  • próbujesz wymusić na nich to, czego potrzebujesz,
  • czujesz się zablokowana i ściśnięta w środku,
  • próbujesz za wszelką cenę ochronić siebie przed zranieniem,
  • wycofujesz się z interakcji,
  • karzesz innych za ich zachowanie.

Powyższe zachowania to męska energia ubrana w kobiece ciało. 

Kobiecość to zatem bycie otwartą na to, co przynosi życie i kontakty z innymi ludźmi. To wrażliwość i podatność na zranienie. To ogromna odwaga i siła, by pokazać, jakie są moje potrzeby i zgodzić się na to, że druga osoba może nie chcieć mieć z nimi nic wspólnego.

Przypomnij sobie historię, którą przytoczyłam na początku. Moje zachowanie w tej sytuacji (i każdej podobnej) nie było kobiece. Próbowałam wymusić na mężu określone zachowanie. Chciałam kontrolować to, co się dzieje. Na zmianę wybuchałam złością (mówiąc do niego nieprzyjemne słowa) lub wycofywałam się z interakcji (milcząc z urazą).

Nic dziwnego, że moje działanie zawsze wywoływało w nim tak negatywne reakcje.

W końcu osiągałam to, o co mi chodziło, ale wieczór kończył się wzajemną niechęcią. Tak wpływa na mężczyznę zachowanie kobiety, która kieruje się męską energią, a nie kobiecą. Tak ja często działałam na mojego męża.

 

Czym jest męskość?

Męska energia jest skupiona na celu, a przeciwności, które stoją pomiędzy punktem A, a punktem B (do którego chce dojść) są częścią całej zabawy. Liczy się cel, ale bez konkretnych przeszkód po drodze, nie daje on tak wiele satysfakcji. Dojrzała męskość kieruje się konkretnymi wartościami: uczciwość, honor, służba, dawanie ochrony i zaspokajanie potrzeb. Jest zawsze skierowana na drugą osobę, nie na swoje zachcianki.

Kiedy dojrzały mężczyzna daje ochronę i zaspokaja potrzeby kobiety, czuje się spełniony – to jest jego cel, który mu przyświeca. Nie ma miejsca na zachowania egoistyczne.

W niedojrzałym mężczyźnie ta sama siła życiowa, pęd ku osiąganiu postawionych sobie celów jest wykorzystywana w służbie sobie samemu. Jego zachowanie na zewnątrz może wyglądać dokładnie tak samo jak u mężczyzny dojrzałego. Kieruje nim ta sama energia, ale ma zupełnie inną motywację.

Kiedy czytasz to, co napisałam, może od razu pojawia Ci się myśl: Mój mąż jest tym dojrzałym mężczyzną! lub Mój przejawia wszystkie niedojrzałe zachowanie! Szczególnie niebezpieczna jest ta druga sytuacja. Pamiętaj, że nie ma ideałów na świecie. Nie piszę o męskości po to, aby skłonić Cię do obwiniania swojego męża o to, że zachowuje się niewłaściwie.

Chcę Ci raczej dać nadzieję na pozytywne zmiany.

Kobieta, która działa zgodnie ze swoją naturą, zawsze wydobywa z mężczyzny jego najlepszą część. Kobieca energia przyciąga dojrzałą męskość. I odwrotnie. Dlatego nie musisz zastanawiać się, gdzie znajduje się Twój mąż na skali dojrzałości. Przyjrzyj się raczej samej sobie.

Jak często Ty zachowujesz się w sposób kobiecy? A jak często kierujesz się raczej męską energią, która w Twoim, kobiecym wydaniu, przybiera formę kontrolowania, wymuszania, obwiniania, urazy, wycofania czy zamknięcia na drugą osobę?

 

Ale o co tu dokładnie chodzi?

Opowiem Ci jeszcze jedną historię z naszej codzienności.

Wieczorem, po całym dniu z dziećmi w domu, marzę tylko o tym, aby szybko zasnęły. Wyobraź sobie zatem moje zdziwienie, kiedy miała miejsce taka sytuacja: dzieci były już przygotowane do snu, mój mąż zaczął z Frankiem czytać książkę na dobranoc. Liczyłam na to, że będzie szybko. Tymczasem usłyszałam z pokoju obok śmiechy i rozmowy, a po dziesięciu minutach okazało się, że przeczytali jedną stronę z dość długiej opowieści!

Czułam, jak przyspiesza mi puls i rośnie gula w gardle. Co trzy minuty szłam do nich i mówiłam: Kończcie wreszcie! albo Już pora spać! albo Adrian, no weź szybciej, przecież oni już powinni dawno spać! albo Ja już mam dość, chcę iść spać!

Po twarzy mojego męża przemknął grymas niezadowolenia. W końcu syknął ze złością: Aga, daj spokój! Przecież zaraz idziemy spać! Chcę chwilę z nim pobyć jeszcze!

Ja wtedy jeszcze bardziej się zirytowałam, myśląc: On mnie kompletnie nie rozumie! Moje potrzeby nie są dla niego ważne! Przecież mówiłam mu, że jestem zmęczona! Zamilkłam urażona i czekałam, kiedy wreszcie skończą.

Takie sytuacje miały miejsce kilkukrotnie. Zawsze kończyły się spięciem między mną a moim mężem.

Spójrzmy teraz na tę sytuację z perspektywy kobiecej i męskiej energii.

Czy moje zachowanie było kobiece? Nie, nie i jeszcze raz nie! Kontrolowanie tego, co robi mój mąż z synem, obwinianie go o to, co się we mnie dzieje, próba wymuszenia określonego zachowania, wycofanie się z urazą. Idealny przykład męskiej energii w kobiecym wydaniu.

Jakie zachowanie byłoby kobiece? Przypomnij sobie: otwartość i wrażliwość (podatność na zranienie).

W tej konkretnej sytuacji byłoby to docenienie tego, że mój mąż chce i lubi spędzać czas z naszymi dziećmi, że chce im czytać wieczorem i szykować ich do snu. Następnie podjęcie decyzji: czy moja potrzeba pójścia spać jest rzeczywiście w 100% uzależniona od nich?

Jeśli tak, mogłabym powiedzieć do męża: Kochanie, wiem, że bardzo lubisz czytać z Franiem wieczorem. Natomiast jestem już bardzo zmęczona i wiele by dla mnie znaczyło, gdybyście czytali dziś krótko, żebyśmy mogli szybko pójść spać. Zrobiłbyś to dla mnie? Może znajdziemy jakiś sposób, abyś jutro mógł poczytać z nim dłużej? Co o tym myślisz?

Czujesz tę różnicę?! Otwieram się na to, co się dzieje i co może się wydarzyć. Jasno nazywam swoją potrzebę, proszę o jej spełnienie, ale dopuszczam również możliwość odmowy. Nie wymuszam, nie kontroluję tego, czy osiągnę mój cel, nie wycofuję się. Odważnie staję przed mężem, bez masek i udawania. Mówię: Bardzo wiele by dla mnie znaczyło… Byłoby to dla mnie ważne, gdybyś… Sprawiłbyś mi wielką radość, gdybyś… 

Jestem otwarta i podatna na zranienie.

Tylko w ten sposób wydobywam z męża reakcję z poziomu dojrzałej męskości. Wszelkie inne środki. które bym zastosowała, bardzo mu to utrudniają.

Przypomnij sobie różne kłótnie i nieporozumienia między Tobą a Twoim mężem. Skonfrontuj je z Twoją nową wiedzą o różnicach między kobietą a mężczyzną. Czy widzisz jakiś związek między powtarzalnością Waszych nieprzyjemnych rozmów, a Twoim działaniem z męską energią w kobiecym wydaniu?

 

Jak stać się bardziej kobiecą?

Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tak rozumianą kobiecością, byłam podekscytowana: O matko, to tak wiele wyjaśnia!!! Już wiem, dlaczego w tylu sytuacjach nie mogliśmy się dogadać! No dobra, to teraz CO DALEJ? Jak mam się zmienić?!

Kobiecość masz już w sobie. Nikt nie musi Cię tego uczyć,

Jedyne, co powinnaś robić, to pielęgnować w sobie odwagę, aby odkładać na bok wszystkie maski i broń, którą wyciągasz, aby chronić swoje potrzeby, marzenia i plany. Stopniowo zdejmować z siebie kolejne warstwy kontrolowania, wymuszania, obwiniania, wycofywania się z kontaktu.

Wykorzystaj do tego metodę okresów czasu  i zacznij ćwiczyć w otoczeniu, w którym przyjdzie Ci to najłatwiej. Może najpierw tylko w kontakcie z dziećmi? Może w środowisku pracy? A może w relacji z mężem? Wyznacz sobie najpierw dziesięć minut, w czasie których Twoją intencją będzie pozostać otwartą i wrażliwą. Po dziesięciu minutach możesz wrócić do starego style zachowania.

Jeśli będziesz w stanie działać z kobiecą energią przez dziesięć minut, wyznacz sobie dwadzieścia. Itd. Stopniowo rozszerzaj swoje zachowanie na kolejne sfery życia. Będzie coraz łatwiej, a kolejne sukcesy dadzą Ci motywację do dalszej pracy.

Ta wiedza o różnicach między kobietą a mężczyznach sprawiła ogromną zmianę w naszym małżeństwie. Kiedy działam z kobiecą energią, mój mąż coraz częściej odpowiada mi swoją dojrzałą męskością. Zaczynamy się lepiej rozumieć. Moje narzekanie na długie wizyty u przyjaciół i wieczory pełne urazy w naszym małżeństwie nieomal całkowicie przeszły do historii. I niech już tam zostaną.

 

A według Ciebie czym jest kobiecość i męskość?

Jak zadbać o siebie, aby pozbyć się frustracji i częściej uśmiechać się w domu

jak zadbać o siebie

Każdy dzień żony i matki niesie ze sobą wiele frustracji. Jak zadbać o siebie, aby czuć się dobrze i dawać miłość najbliższym?

Nie jest łatwo przejść przez dzień bez frustracji z dziećmi w domu. Ich częsty płacz, krzyk, kłótnie i jęczenie mogą wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwą osobę. Tymczasem eksperci od dzieci podkreślają, że w wychowaniu podstawą jest empatia i spojrzenie na świat z perspektywy malucha. Jednak jak to zrobić, kiedy emocje wewnątrz Ciebie buzują, a Ty masz ochotę wyjść z domu i nigdy nie wrócić?

jak zadbać o siebie

Dlaczego musisz zadbać o siebie?

Większość rodziców, których znam, podchodzi do wychowania dzieci w sposób bardzo świadomy. Czytają książki psychologiczne, podejmują refleksję w tym temacie, rozmawiają z innymi, szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

Bardzo łatwo dziś znaleźć wskazówki dotyczące wychowania. Internet jest na wyciągnięcie ręki, podobnie książki czy warsztaty dla rodziców. Nikt nie ma wymówek, że nie był w stanie dotrzeć do wiedzy.

Kiedy szukasz odpowiedzi na swoje rodzicielskie pytania, zalewa Cię ogromna ilość wskazówek, porad i narzędzi. Zgodnie z nimi powinnaś być cierpliwa, kreatywna, empatyczna, chętna do zabawy, zawsze gotowa do wysłuchania płaczu… Lista zadań, które pomogą wychować dziecko ciągnie się w nieskończoność.

Wszystkie te porady mają jedno, wspólne założenie: aby je wykonać, musisz być w szczytowej formie. Jeśli jesteś przemęczona i sfrustrowana, nie jesteś w stanie okazywać empatii i zrozumienia dla bliskich. Nie ma szans. Marzysz wtedy tylko o tym, aby wszyscy dali Ci święty spokój.

Tak samo wygląda sytuacja dotycząca Twojego męża. Aby budować szczęśliwy związek, konieczna jest otwartość, zrozumienie dla drugiej strony, postawa wdzięczności, umiejętność słuchania i prowadzenia rozmowy. Nie jesteś w stanie tego wszystkiego dać, jeśli sama jesteś sfrustrowana i przygnębiona.

Aby tworzyć silne relacje, musisz zadbać o siebie. Nie ma innej drogi.

 

Twój wewnętrzny stanometr

Stacey Martino, ekspertka ds. relacji, podpowiada, że Twoim codziennym obowiązkiem jest monitorowanie Twojego stanu wewnętrznego. Wyobraź sobie, że służy do tego coś na kształt termometru (nazwijmy go stanometrem). Jeden koniec skali pokazuje moment, w którym jesteś zalewana przez negatywne emocje: czujesz się sfrustrowana i przemęczona, życie wydaje się być wielkim pasmem niepowodzeń, nic Ci się nie chce i masz ochotę tylko krzyczeć, atakować lub uciekać. Drugi koniec pokazuje moment, w którym jesteś pełna energii i pasji do życia, żadne zadanie nie jest dla Ciebie straszne, przepełniają Cię radosne uczucia.

Pośrodku znajduje się linia 50% dobrostanu wewnętrznego. Kiedy spadasz poniżej tej linii, zaczynasz działać według mechanizmu fight, flight or freeze – przestajesz logicznie myśleć, a zalewają Cię nieprzyjemne emocje. W takim stanie podejmujesz działania, których później żałujesz. Krzyczysz, obrażasz się, wypominasz, obwiniasz, ostentacyjnie milczysz…

Poniżej linii 50% nie potrafisz wprowadzić w życie żadnej mądrej rady dotyczącej wychowania dzieci czy tworzenia związku miłosnego. Wszystkie idą w odstawkę, zwykle wtedy nawet o nich nie pamiętasz. Dajesz się ponieść emocjom i pierwotnym instynktom.

Dlatego Twoim pierwszym i najważniejszym zadaniem jako rodzic i małżonek jest sprawdzać, w którym miejscu na stanometrze się znajdujesz. Czy jesteś w szczytowej formie? Czy może zbliżasz się do linii 50%? A może już dawno ją przekroczyłaś?

Jeśli spadasz poniżej linii, masz wtedy tylko jeden obowiązek do wykonania. Podciągnąć się w górę.

Dopiero wtedy przypomnisz sobie wszystkie mądre porady, które słyszałaś o wychowaniu dzieci i małżeństwie. Będziesz miała wystarczającą ilość wewnętrznych zasobów, aby wprowadzić je w życie.

Pamiętaj więc: kiedy widzisz, że Twój stan się pogarsza, zatrzymaj się na chwilę. Przywołaj w pamięci wszelkie sposoby, przez które poprawiasz swój nastrój: taniec, energetyczna muzyka, modlitwa, przytulenie, przywołanie w myślach tego, co dobrego ostatnio się wydarzyło… Znajdź swoje własne odpowiedzi na pytanie, jak zadbać o siebie w tym momencie. Zapisz je sobie na kartce i noś przy sobie. Sięgaj po nie wtedy, kiedy Twój stanometr wskazuje, że spadłaś poniżej linii 50%.

jak zadbać o siebie

Jak zadbać o siebie – Partnerstwo w słuchaniu

Kiedy jesteś blisko z dzieckiem, w naturalny sposób powstaje napięcie emocjonalne. Kilka razy dziennie słuchasz jego płaczu, krzyku, narzekania. Przyjmujesz jego uczucia, które wyraża w bardzo ekspresyjny sposób. Jego zachowania również wywołują u Ciebie silne emocje, bo odwołują się do Twoich doświadczeń z dzieciństwa.

Nieomal każdy rodzic doświadcza bardzo intensywnych uczuć w kontakcie ze swoim dzieckiem. Czasem wydają się zupełnie nieadekwatne do jego zachowania. Ono rozlało mleko na podłodze, a Ty robisz awanturę o sile huraganu. Później sama się sobie dziwisz.

Również w relacji z mężem towarzyszy Ci wiele silnych emocji. Niektóre z nich mogą pochodzić z Twojej przeszłości (towarzyszą Ci w postaci plecaka emocji, który musisz rozpakować, aby uwolnić się od frustracji i zmęczenia).

Chcę Ci dać dziś narzędzie, które pomoże Ci przepracować reakcje na trudne zachowania dziecka oraz uczucia, które się w Tobie pojawiają w relacji z mężem. Nazywa się Partnerstwo w słuchaniu i jest propagowane przez Patty Wipfler z Hand in Hand Parenting. Jest to umowa pomiędzy dwoma osobami, które chcą siebie nawzajem wysłuchać.

Zapytasz: co w tym takiego szczególnego? Przecież często opowiadam innym o tym, co dzieje się w naszym domu. Mówię o trudnych sytuacjach z dziećmi. O swoich uczuciach w relacji z mężem.

W normalnej rozmowie przerywamy sobie nawzajem, oferujemy porady i wsparcie. Jest to naturalny sposób funkcjonowania większości z nas. Kiedy słyszymy o jakimś problemie, natychmiast podpowiadamy, co my byśmy zrobili w takiej sytuacji. Użalamy się nad rozmówcą. Próbujemy go pocieszyć. Tak zostaliśmy nauczeni.

W ten sposób jednak nie pozwalamy drugiej osobie wypowiedzieć wszystkiego, co chciałaby. Nie ma możliwości sama dojść do sedna sprawy. Jej tok myślenia jest ciągle zakłócany przez rozmówcę.

Nie jesteś w stanie uczyć się ze swojego doświadczenia, jeśli nie masz okazji, aby mu się spokojnie przyjrzeć. Musisz wypowiedzieć i nazwać wszystkie detale, uczucia, frustracje, bez przerywania przez inne osoby. Jesteś w stanie do wielu rzeczy dojść sama, o ile nikt Ci w tym nie będzie przeszkadzał. Nie potrzebujesz, aby ktoś Ci mówił, co masz myśleć o danej sytuacji i jak się zachować.

Partnerstwo w słuchaniu polega na tym, aby dać sobie nawzajem 100% słuchania, uwagi i akceptacji, bez oceny i dawania rad. Osoba, która słucha ma za zadania robić tylko to. Ewentualnie zadać jakieś otwarte pytanie, które pogłębi proces myślenia mówiącego.

Taka rozmowa daje szansę na lepsze poznanie samej siebie i uczenie się z własnego doświadczenia. Im więcej będziesz korzystać z Partnerstwa, tym łatwiej będzie Ci znaleźć miejsce, które wymaga w Tobie uleczenia. Szybciej zlokalizujesz źródło napięcia, które Ci towarzyszy. Będziesz mogła je rozładować przez sesję śmiechu lub płaczu.

Twoje emocje nie będę już skierowane przeciwko temu, przy kim się pojawiły. Znajdziesz inny sposób, aby je z siebie wyrzucić.

 

O czym i jak rozmawiać?

Sesja Partnerstwa w słuchaniu może trwać około jednej godziny. W tym czasie pół godziny mówi jedna osoba (druga wyłącznie słucha), później następuje zamiana. Tematem rozmowy są:

  • uczucia, które się w Tobie pojawiają, w relacji z dzieckiem lub mężem,
  • różne wydarzenia z Twojego dzieciństwa i poprzednich związków,
  • refleksja nad tym, dlaczego pojawiają się w Tobie tak silne uczucia dotyczące danych zachowań Twoich bliskich.

Rozmowa nie ma na celu obwinianie Twoich bliskich o to, co się w Tobie dzieje. Nie chodzi w niej o bezmyślne narzekanie i wypominanie im ich błędów. Twoja uwaga ma być skierowana na to, co dzieje się w Tobie: jakie uczucia Ci towarzyszą, jakie reakcje się w Tobie pojawiają, jakie słowa cisną się na usta.

Na początku taki dialog może być dla Ciebie bardzo dziwny. Jesteśmy przyzwyczajeni do zupełnie innego stylu konwersacji. Jeśli jednak zachowacie podstawowe zasady Partnerstwa w słuchaniu, efekty zauważysz bardzo szybko.

Będziesz bardziej spokojna w kontakcie ze swoimi dziećmi i mężem. Łatwiej zauważysz, kiedy spadasz poniżej linii 50% na stanometrze. Będziesz bardziej uważna na samą siebie i swoje uczucia. Pozbędziesz się frustracji, która do tej pory nie miała żadnego ujścia. Zadbasz o siebie i swoje samopoczucie. Dzięki temu będziesz bardziej hojna w dawaniu uwagi, troski i empatii swoim bliskim.

jak zadbać o siebie

 

Daj sobie szansę, aby opowiedzieć komuś o tych chwilach, w których miałaś ochotę wyjść z domu i nigdy nie wrócić. Dzięki temu pozbędziesz się napięcia emocjonalnego i odkryjesz w sobie nowe pokłady troski, zrozumienia i miłości do bliskich.

Zechcesz do nas dołączyć? A może już masz blisko siebie osobę, która potrafi wysłuchać Cię w taki sposób?