W artykule: Wyrzuty sumienia matki towarzyszą wielu kobietom każdego dnia. Ty również borykasz się z nimi w swoim rodzicielstwie? Od czego zacząć pozbywanie się ich?
W styczniu 2020 r. wyjechałam do USA na dwanaście dni. Sama. W domu został mój mąż (który miał w tym czasie przerwę w pracy) oraz trójka dzieci – 6,5 lat, 4,5 lat i 2,5 roku. Poleciałam na konferencję dotyczącą marketingu, dołączając do tego kilka dni w Nowym Jorku na odpoczynek i zwiedzanie.
Pamiętam taki dzień kilka lat temu, kiedy wychodziłam z domu na spotkanie z przyjaciółką, żegnana płaczem dzieci. Zamknęłam za sobą drzwi, a po moich policzkach popłynęły łzy. Zamknęłam oczy, oparłam się plecami o drzwi i zastanawiałam się, czy w ogóle gdziekolwiek iść.
Czy mogę?
Czy powinnam? Kiedy one tak płaczą za mną?
Jak mam się w ogóle cieszyć tym wyjściem, kiedy moje serce jest rozdarte ich smutkiem?
Między jednym a drugim wydarzeniem minęły mniej więcej 3 lata. Jak to się stało, że zmieniło się tak wiele? Czy nadal doświadczam matczynych wyrzutów sumienia? Jeśli tak, jak sobie z nimi radzę? I co to ma wspólnego z Tobą?
Wyrzuty sumienia matki – kiedy Ci towarzyszą?
Niedawno zadałam pytanie kobietom z mojej społeczności na Facebooku, jakiego rodzaju wyrzutów sumienia w roli matki doświadczają. Odpowiedzi były porażające. Wymieniły one kilkadziesiąt różnych sytuacji, opowiadając kiedy i dlaczego przeżywają wyrzuty sumienia. Podaję tylko kilka przykładów:
– kiedy idę do pracy – czuję wyrzuty sumienia, bo nie jestem w domu,
– kiedy jestem w domu – bo nie chodzę do pracy i przez to mamy kłopoty finansowe,
– kiedy nie wiem, jak znaleźć czas dla każdego z dzieci osobno,
– kiedy poświęcam czas na swoje sprawy – bo mam mniej czasu dla rodziny,
– kiedy jest bałagan w domu – bo co ze mnie za matka, która nie umie utrzymać porządku,
– kiedy dziecko idzie do żłobka, a mnie nie stać na indywidualną opiekę dla niego,
– kiedy myślę o samodzielnym wyjeździe, a przecież nawet nie zarabiam pieniędzy, opiekując się dziećmi w domu…
To jak życie w bezustannych wyrzutach sumienia matki! Cokolwiek zrobisz, jakąkolwiek decyzję podejmiesz, gdziekolwiek się ruszysz – i tak czujesz, że zrobiłaś coś niewłaściwie.
Czytając te odpowiedzi poczułam ból w sercu. Tyle wspaniałych kobiet żyje tak, jakby coś wciąż trzymało je w garści i nie pozwalało żyć pełnią życia! Jak ptak na uwięzi…
Mam jednak dobrą wiadomość: wcale tak nie musi być. Jest droga wyjścia z tej sytuacji. Nie jest ona wcale łatwa w wykonaniu, będzie wymagała nieco pracy, ale jest realna i możliwa. Pokażę Ci pierwszy krok w stronę większej wolności.
Co to są wyrzuty sumienia?
Używam określenia „wyrzuty sumienia”, ale co ono konkretnie oznacza?
Każdy człowiek ma zapewne swoją własną definicję, dlatego musimy ustalić jakiś wspólny grunt. Żebyś mogła rozwiązać jakiś problem, najpierw musisz go dobrze zdefiniować i nazwać.
Słownik języka polskiego definiuje „wyrzuty sumienia” jako:
„Niepokój wynikający z poczucia, że zrobiło się coś złego”.
Gdyby większość z nas rozumiała je właśnie w taki sposób, mielibyśmy mniejszy problem. Szkopuł tkwi w tym, że dla wielu osób w jedno zlały się dwa doświadczenia, które w języku angielskim opisywane są jako odrębne słowa: „guilt” (poczucie winy”) i „shame” (wstyd).
Mieszankę tych dwóch określamy zwykle jako „wyrzuty sumienia”.
Klucz do zmiany – poczucie winy a wstyd
„Guilt” (poczucie winy) to uczucie, które pojawia się po zrobieniu czegoś, o czym wiem, że jest niewłaściwe. Kiedy przekraczam jakiś ważny dla mnie standard, robię coś, czego sama nie chcę lub co uznaję za złe (np. „Żałuję, że wczoraj powiedziałam tamte słowa do syna… Skrytykowałam go”. Objawia się w napięciu mięśni, bólu brzucha, zakłóceniu snu.
„Shame” (wstyd) to poczucie, że ze mną jako człowiekiem jest „coś nie tak” (np. „Jak mogłam w taki sposób do niego się odezwać? Jestem beznadziejna”). Odczuwamy je jako poczucie ciężkości, skurcz w żołądku, samooskarżające się myśli.
Żeby nie pozostawiać żadnych wątpliwości – w języku polskim słowo „wstyd” pojawia się w filozofii personalistycznej w zupełnie innym rozumieniu – jako coś, co chroni ludzką godność i wiąże się z przekonaniem o własnej wartości. Na potrzeby naszej pracy posługuję się jednak określeniem wstydu jako poczucia, że to ze mną jako człowiekiem jest „coś nie w porządku”.
Hola, hola, po co te całe rozważania językowe?! Jaki to ma związek z Twoimi codziennymi wyrzutami sumienia matki?!
Co teraz z tym zrobić?
Ma, i to ogromny. Tak, jak wspomniałam powyżej – gdybyśmy doświadczali wyłącznie poczucia winy (a nie wstydu), znacznie łatwiej byłoby sobie z tym poradzić. Wystarczyłoby podjąć działanie w celu naprawienia tego, co „zepsułaś” i byłoby po sprawie. Kiedy jednak na scenę wkracza „wstyd” i poczucie, że jestem złą matką, złym człowiekiem i coś na pewno jest ze mną „nie tak”, sprawy zaczynają się komplikować.
Tak rozumiany wstyd nie jest nam do niczego potrzebny i możemy dążyć do całkowitego wyeliminowania go ze swojego życia. Oczywiście nie jest to wcale łatwe, ale jest możliwe.
Jeśli natomiast chodzi o poczucie winy, jest ono czymś dobrym, zdrowym, ważnym i naturalnym. Praca, którą w tym obszarze warto wykonać polega na tym, aby:
- jasno określić ważne dla siebie wartości,
- stopniowo uwalniać się od oczekiwań innych ludzi, by nie kierować się tym, co mówią i myślą inni, ale tym, czym Ty chcesz się kierować,
- precyzować, jak chcesz, żeby wyglądało Twoje życie,
- zdobyć wiedzę, która pozwala stwierdzić, co trzeba zrobić, aby ten cel osiągnąć.
Jakkolwiek poczucie winy jest czymś potrzebnym, wiele osób doświadcza go nie dlatego, że coś jest naprawdę szkodliwe, ale dlatego, że boją się tego, co mówią lub myślą inni. Jak więc widzisz, w tym obszarze pracy jest też co niemiara…
Kiedy już wiesz, z czym się mierzymy, możesz dobrać najbardziej skuteczne metody działania.
Tym właśnie zajmuję się w kursach i wyzwaniach, które prowadzę. Jeśli chcesz do mnie dołączyć, aby doświadczyć większego spokoju i radości i poradzić sobie ze swoimi wyrzutami sumienia matki, wszystkie moje kursy znajdziesz TUTAJ.
Z radością będę Cię wspierać na tej drodze!