W artykule: Dowiedz się, dlaczego klasyczne rozróżnianie „kary” i „konsekwencji” często nie wystarcza, i jak możesz budować w domu kulturę odpowiedzialności bez strachu i bez pobłażliwości.
Myślę o tym stawianiu limitu zachowaniom – gdy dziecko sypie piaskiem, to zabieram je z piaskownicy.
Czy to nie jest jakiś rodzaj zawoalowanej kary? Czy to raczej konsekwencja jego zachowania?
To jedno z pytań, które najczęściej zadają mi moi klienci. Nadszedł więc czas, abyśmy zajęli się tym tematem.

kara czy konsekwencja – oto jest pytanie
Przywołam jeszcze jeden przykład podobnych wątpliwości (napotkany w jednej z grup rodzicielskich).
Otóż jedna mama w grupie na FB zapytała o to, jak podejść do sytuacji, kiedy dziecko rozbija (specjalnie lub przypadkiem, nie ma to większego znaczenia) jakiś przedmiot wartościowy dla rodzica, np. pamiątkowy wazon.
Co w takiej sytuacji byłoby konsekwencją, a co karą? Czy na przykład powiedzenie mu, aby posprzątało lub zapłaciło z kieszonkowego jest konsekwencją? Czy raczej karą?
Post doczekał się ponad stu komentarzy. Jedna z osób napisała, że konsekwencją rozbicia wazonu jest wazon w kawałkach i ewentualnie emocje właściciela, a zapłacenie z kieszonkowego to kara (przywołuję akurat te słowa, bo zostały napisane przez osobę znaną w świecie poradnictwa rodzicielskiego).
Ktoś inny napisał jeszcze mocniej – wszystko ponad rozbity wazon to kara.
Przyznam, że mam ochotę zawołać głośne: Hola, hola! Naprawdę WSZYSTKO ponad to jest karą?
Zacznijmy więc od początku.
co to jest kara?
Sięgnijmy do definicji, żeby sprawdzić, czym w ogóle jest kara.
Sprawdźmy, czym ona jest według behawioryzmu, który jest najbardziej znany z rozpowszechnienia systemu kar i nagród.
Kara jest to bodziec wywołujący ból lub inne nieprzyjemne odczucia mający w efekcie spowodować to, że karana jednostka dostosuje się do wymogów i zależnie od sytuacji przestanie wykonywać lub znacznie ograniczy społecznie niepożądane czynności albo będzie wykonywać czynności pożądane. (za Wikipedią)
Karą są zatem działania, które mają być nieprzyjemne dla karanej osoby i mają na celu sprawić, aby przestała ona coś robić lub zaczęła coś robić, zgodnie z oczekiwaniami osoby karzącej.
Czy da się tę definicję dopasować do sytuacji z rozbitym wazonem i oczekiwaniem, że dziecko posprząta lub nawet odkupi wazon ze swojego kieszonkowego?
Wbrew temu, co powiedziałoby mnóstwo przedstawicieli nurtu RB, nie za bardzo.
Bo oczekując sprzątania, większość rodziców nie miałaby intencji, aby to sprzątanie było czymś nieprzyjemnym i zniechęcało do tłuczenia kolejnych wazonów w domu.
Oczekiwaliby sprzątania, bo… na podłodze są skorupy, które pochodzą z zachowania dziecka, a nie rodzica!
I po prostu trzeba to sprzątnąć.
Zapewne znaleźliby się i tacy, którzy mieliby właśnie taką intencję z tyłu głowy – aby sprzątanie było karą. Lub aby zapłacenie za wazon było karą.
Ale jeśli miałoby ono być po prostu zwrotem za to, co zostało zniszczone, nijak nie pasuje to do definicji kary.
czy w takim razie jest to konsekwencja?
Też niekoniecznie.
Dużo zależy od tego, co w ogóle rozumiemy przez to słowo.
Słownik Języka Polskiego mówi, że konsekwencja to po prostu następstwo, rezultat czegoś – nie ma tu ani słowa o tym, że to następstwo musi być “naturalne” i płynąć wyłącznie z naturalnych praw rządzących światem (jak to zwykle przedstawiają zwolennicy RB).
Na potrzeby tych rozważań weźmy jednak pod uwagę taką definicję:
Konsekwencja wynika z działania praw przyrody, wydarza się nawet wtedy, kiedy nikt nie widzi działania dziecka. (za Agnieszką Stein).
W takim rozumieniu oczekiwanie, by dziecko posprzątało rozbity wazon nie jest konsekwencją. To rodzic ma swoje oczekiwania, to on mówi o tym dziecku, nie ma to nic wspólnego z prawami przyrody.
Czyli konsekwencja to też nie jest.
Co zatem?
Dochodzimy do sedna – w sytuacjach rodzicielskich nie wszystkie zachowania rodzica są albo karą, (albo nagrodą) albo konsekwencją!

Dlaczego rodzice często się w tym gubią?
Myślę, że teoretycznie wszyscy to wiemy, piszą o tym również specjaliści nurtu RB, natomiast kiedy przychodzi co do czego i pochylamy się nad konkretnymi sytuacjami z życia, nagle wszystko zostaje sprowadzone do tych dwóch opcji.
I trwają długie dyskusje, które tak naprawdę do niczego nie prowadzą, a raczej wprowadzają zamieszanie.
(Właśnie dlatego w systemie rodzicielskim, który stosuję w swoim domu i o którym uczę, nie używam zbyt często słowa “konsekwencja”. Bo pociąga ono za sobą taki ogrom wątpliwości i pytań, że wolę się w to nie pchać. A tak naprawdę nie jest ono zbytnio potrzebne.)
To, co przed chwilą napisałam, jest niezmiernie ważne.
Nie musisz się zastanawiać nad tym, czy coś jest karą czy konsekwencją.
Nie musisz śledzić kolejnych wątków w grupie na FB czy szukać artykułów na ten temat.
Tak naprawdę to nie ma większego znaczenia!
To nie tutaj leży sedno sprawy.
Czym kierować się w wychowaniu – sedno sprawy
Sedno leży w tym, czy określone zachowanie rodzica będzie prowadziło do efektów, o jakie mu chodzi, czy raczej niekoniecznie:
– czy będzie budowało bliskość z dzieckiem, czy nie,
– czy pomoże mu wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie, czy nie,
– czy zachęci je do naprawienia tego, co się stało, czy nie,
– czy przyczyni się do przekazaniu mu wartości, które są według rodzica ważne, czy nie,
– czy długofalowo jest dla niego dobre, czy nie.
Przecież tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.
Na tym polega wychowanie dziecka – że stajemy się jego Przewodnikiem po życiu i przekazujemy mu to, co uważamy za najważniejsze.
No dobrze, to mamy za sobą wstęp teoretyczny.
Teraz “przyłóżmy” go do przykładów, o których napisałam na początku.
Kara czy konsekwencja – przykłady z życia
Jak to jest więc z tym wazonem?
Czy można oczekiwać, aby dziecko po sobie posprzątało (lub aby zapłaciło za to, co zniszczyło), czy raczej będzie to jednoznacznie karą?
Tak, jak napisałam, jak najbardziej mogą być sytuacje, w których będzie to karą (kiedy na przykład rodzic pod wpływem emocji rzuca nieprzyjemnym tonem:
– Masz za to teraz zapłacić! Może w końcu się nauczysz, żeby bardziej uważać!
Ale jest też inny scenariusz.
Można to porównać do uczenia dzieci, że codziennie myjemy zęby. Po prostu mamy taką kulturę domu, takie oczekiwanie, że dzień w dzień te zęby myjemy. I rodzic szuka sposobów, jak pomóc wyrobić nawyk mycia zębów.
Czy to jest kara, że codziennie oczekujemy, że dziecko umyje zęby?
Oczywiście, że nie!
To jest dbanie o to, aby nauczyć je tego, co uznajemy za ważne.
Dokładnie to samo dzieje się w sprawie wazonu.
Rozbity wazon – kara czy lekcja odpowiedzialności?
Rodzic wie, że dziecko, jak każdy człowiek, potrzebuje szansy, aby naprawić w jakiś sposób to, co zepsuło (tak ogólnie funkcjonuje nasza natura – że czujemy się znacznie lepiej, kiedy możemy “zamknąć sprawę” poprzez dokonanie naprawy).
Od początku życia dziecka modeluje więc branie odpowiedzialności za swoje czyny, również te dokonywane pod wpływem emocji. Kiedy coś zepsuje, naprawia to (co może oznaczać różne działania, zależnie od sytuacji).
Zależy mu na tym, aby uczyć dziecko brania odpowiedzialności i dlatego w domu tworzy “kulturę odpowiedzialności” – ogólne oczekiwanie, że tak po prostu się zachowujemy, że kiedy coś zepsujemy, wtedy szukamy pomysłu, jak możemy to naprawić.
Tworzy również kulturę, w której wszyscy w rodzinie troszczą się o rzeczy innych osób, a kiedy ktoś zepsuje coś, co należy do innego członka rodziny, jakoś to naprawia (zależnie od sytuacji, ale niekiedy pojawia się jednoznaczne oczekiwanie, że trzeba za to zapłacić ze swoich pieniędzy).
Kiedy przychodzi co do czego, rodzic nie zmusza dziecka do naprawiania (nie krzyczy na niego, nie wymusza nic siłą, groźbą czy szantażem), ale z miłością i cierpliwością przypomina o tym, że zawsze naprawiamy to, co zepsuliśmy i że jest pewny, że dziecko znajdzie sposób, jak może to zrobić.
Jeśli trzeba, pomaga dziecku z jego emocjami. Rozmawia o tym, co takiego się stało, że dziecko zniszczyło daną rzecz.
I jednocześnie nie rezygnuje ze swojego oczekiwania.
Robi to nie dlatego, że chce je ukarać.
Ale dlatego, że uczy je brania odpowiedzialności oraz dbania o drugiego człowieka i jego rzeczy.
Piaskownica – kiedy rodzic stawia granice
Teraz jeszcze dwa słowa o piaskownicy i zabieraniu z niej dziecka, kiedy sypie w oczy innym dzieciom i nie reaguje na to, kiedy rodzic mówi, żeby przestało.
Czy zabranie dziecka z piaskownicy w takiej sytuacji jest karą?
Zgodnie z definicją – nie, nie jest (chyba, że rodzic robi to z intencją sprawienia dziecku nieprzyjemności, aby nauczyć je na przyszłość, że ma nie robić tego więcej).
Rodzic zabiera dziecko, bo z jakiegoś powodu ono samo w tej chwili NIE JEST W STANIE zachować się inaczej.
Może jest rozzłoszczone. A może rozochocone i myśli, że sypanie piasku na innych to super zabawa.
Nie potrafi się zatrzymać (a może nawet jeszcze nie rozumie, dlaczego trzeba to zrobić).
W tej sytuacji to zadanie rodzica, aby “pożyczyć” mu swoją umiejętność samokontroli i zatrzymać jego zachowanie. Zabrać w miejsce, gdzie może się uspokoić. Później ewentualnie znów spróbować do tej piaskownicy wejść. Albo i wrócić do domu, jeśli nie ma już więcej czasu (albo dziecko nie jest w stanie szybko wrócić do równowagi).
Po prostu są takie sytuacje, kiedy dziecko nie jest w stanie samo zachować się “odpowiednio”. Pod tym słowem rozumiem szereg różnych rzeczy – generalnie chodzi o to, aby zachowywać się bezpiecznie dla siebie i innych, ale też aby nie robić innym przykrości, na które nie mają ochoty albo zastosować się do zasad panujących w danym miejscu, np. być cicho w czytelni czy w kościele.
Wtedy wkracza rodzic i stawia limit zachowaniu.
Oczywiście wszystko musi być dostosowane do wieku dziecka i sytuacji (nie zachowujemy się dokładnie tak samo wobec dwulatka, jak wobec ośmiolatka).
Ale wkroczenie rodzica w takiej sytuacji nie ma nic wspólnego z karaniem.

Podsumowanie – jak mądrze towarzyszyć dziecku
Podsumujmy.
1. Dyskusje o tym, czy coś jest karą czy konsekwencją w moim odczuciu często nie mają większego sensu.
2. Istnieją różne sposoby, aby uczyć dzieci tego, na czym nam zależy – nie trzeba wszystkiego rozpatrywać w kategoriach kary, nagrody czy konsekwencji.
3. Jako rodzic masz prawo (a nawet obowiązek!) podejmować ważne decyzje w Waszym domu i przekazywać dzieciom wartości, na których Ci zależy. Nie musisz tylko biernie czekać, aż dziecko samo do wszystkiego dojdzie.
Jeśli ten tekst dał Ci do myślenia i chcesz dowiedzieć się więcej o stawianiu granic i uczeniu dzieci odpowiedzialności – zapisz się na mój newsletter TUTAJ. Otrzymasz praktyczne wskazówki i materiały, które pomogą Ci wychowywać samodzielne i odpowiedzialne dziecko z poczuciem bliskości i spokoju.